Dobrze
byłoby gdyby rzeczywiście dobrze się kończyło, ale tak dobrze to
nie ma, bo lato skończy się niebawem, w tym roku będzie trwało 93
dni, 15 godzin i 40 minut, a skończy się 22 września o godzinie
16:49. To dotyczy lata astronomicznego. Z kolei lato kalendarzowe
zawsze trwa równo 93 dni, od 22 czerwca do 23 września, kiedy to
rozpoczyna się kalendarzowa jesień. Gwoli wyjaśnienia ten tytuł
zaczerpnąłem od Szekspira, bo w naszym umęczonym i nieszczęśliwym
kraju, sytuacja jest tragikomiczna, tak jak w tej sztuce „All`s
Well That Ends Well” co po naszemu jest dokładnie jak wyżej, to
komedia autorstwa Williama Szekspira, napisana pomiędzy 1601 a 1608
rokiem. Trudno ją jednoznacznie zaklasyfikować do kategorii komedii
lub tragedii. Dokładnie tak jak u nas w realu.
I
tak w pierwszym akcie mamy już za sobą Euro 2012, do historii
przeszła też Olimpiada i Paraolimpiada. Teraz nastał czas
rachunków, porachunków i rozrachunków. W rolę rachmistrza
wcieliła się nasza ministra od sportu, co to zawsze zwraca na
siebie uwagę a to niespójną i niekompetentną gadką na tematy, na
których się nie zna, a z racji sprawowanej funkcji, znać się
powinna, a to zatrudniając jakiegoś dyrektora od fryzjerów. Swoją
drogą nasz sport ma, a raczej nie ma szczęścia do fryzjerów.
Jednemu to nawet policja z przykazania sądu naszego powszechnego
musiała wskazać adres gdzie jest jego miejsce do rozmyślań nad
kondycją polskiego sportu. Przy tych rozrachunkach poleciały też
głowy.
Co
prawda jak podaje „Newsweek” gilotyny użyto po raz ostatni 35
lat temu. Ścinano nią głowy wielkich polityków i zwykłych
przestępców. Do powszechnego użycia weszła pod koniec XVIII wieku
i niemal bez zmian przetrwała przez trzy kolejne stulecia. Ostatni
raz śmiertelne ostrze gilotyny opadło we Francji 10 września 1977
roku. U nas po Euro poleciała głowa Smudy. Tym razem obeszło się
bez gilotyny. Nawet kołnierzyka mu nikt nie odpruł, co skazanym na
ścięcie przez gilotynę czyniono. Za to szyję naszej „ministerki”
co to sportem ma zawiadywać spowił piękny szal w kolorze szafiru
na konferencji inicjującej rachunki i rozrachunki.
Podsumowaniom
nie było końca, słupki, wykresy, analizy i oszałamiająca
konkluzja, wypadliśmy słabo, ale jak się przyłożymy, jak się
sprężymy to za 16 lat zdobędziemy 60 medali tak jak Wielka
Brytania, no może za 12 lat jeśli weźmiemy się do roboty, bo
wszyscy Polacy to jedna rodzina i wszyscy pewnie zdaniem Pani
minister ponosimy odpowiedzialność za taki wynik, ale już jak
naprawdę zepniemy pośladki i zaczniemy ciągły sprint to nawet za
8 lat dojdziemy do wyników Gross Brytanii. Perspektywa znakomita, to
nic , że nasz stadion narodowy taki wielki i drogi nie nadaje się
oprócz kopanej do innych dyscyplin. Jak usłyszałem o tych 16-8
latach to od razu przypomniał mi się wiersz Tuwima "Lokomotywa".
Pewnie i nasza w tych wynikach zasługa skoro 30% uczniów ma
zwolnienia z lekcji w-fu. Bijmy się w pierś z Panią Minister Anną
ku uciesze dobrze zarabiającym „związkowcom sportowym”.
Ponieważ złota na olimpiadzie zdobyliśmy tyle co kot napłakał to
na pocieszenie został nam Amber Gold, czyli jakby znowu przełożyć
na bardziej ludzki język wyszłoby „bursztyn złoto” lub w
wolnym tłumaczeniu „złoty bursztyn”.
Amber
jak przystało na genialnie oszukańczą piramidę finansową w
zdobywaniu kapitału biednych ludzi świetnie sobie radziła. Dobra
reklama, stoiska w dużych galeriach handlowych, bogato zdobiona
fasada siedziby firmy zmyliła chętnych zysku pazernych bogaczy i
biednych emerytów, którzy liczyli, że pomnożą swoje skromne
zasoby i będzie ich stać na lekarstwa, które są coraz droższe i
trudniej dostępne. Trochę to dziwne, że ludzie zapomnieli o BKO
/Bezpieczna Kasa Oszczędności/ Grobelnego. Przydałaby się znowu
ta prawdziwa gilotyna. Jej wizja może ostudziłaby zapał niektórych
pomysłodawców i ich pomagierów, choćby takich co kazali się
nawet tytułować debilem. Wyszło na to, że najlepszym i
najpewniejszym miejscem do inwestycji są skarpety. Tylko ostrzegam;
nie te, w których miał puścić spekulantów były Prezydent: nomen
omen też z Gdańska.
Tu
na zakończenie pozwolę sobie skorzystać z Wikipedii: Nomen omen -
zwrot po łacinie, który można przetłumaczyć jako "imię
jest wróżbą, stanowi znak", co według starożytnych Rzymian
oznacza, że imię lub nazwisko kryje w sobie informację o
człowieku, czy też np. zdradza jego cechy charakteru lub
przeznaczony mu los. Dotyczy to także przedmiotów, czy też nazw.
To
chyba coś znaczy?
Nomen
omen Twardy