czwartek, 10 grudnia 2015

Dzieci nasze kochane

Niektóre to łobuziaki, inne kofaniutkie, prawie samowystarczalne (tak same uważają). Czasem się uśmiechają uroczo, czasem krzyczą lub są smutne. Czasem swoim zachowaniem przewracają dom do góry nogami. Z pewnością dają dużo radości i są najważniejsze. Nasze życie jak już je posiadamy kręci się wokół nich. Staramy się żeby były bezpieczne. Zaspokajamy ich potrzeby, często za bardzo, ale każdy rodzić w miarę swoich możliwości. Są wyczekiwane, są wypłakane, są darem. Szczęśliwi są ci co mogą żyć razem z nimi. Są naszą nadzieją na stare lata. Można powiedzieć, że są naszym ubezpieczeniem na starość. Wierzymy, że będą bardziej łaskawe od ZUS-u.

Niby zależy wszystkim, aby ich było jak najwięcej, bo bez nich nie będzie i nas. Jednak ostatnie informację o likwidacji dofinansowania programu in vitro w Polsce zasmuciły moje zazwyczaj pogodne oblicze. Uważam, że jest to bardzo zła decyzja ministra. Jest to niszczenie godności, odpowiedzialności i wolnej woli człowieka dorosłego. Nikt nie ma prawa oceniać decyzji osoby dorosłej dotyczącej chęci posiadania potomstwa, skoro jest sposób, aby osiągnąć to szczęście. 

Słuchaliśmy przez wiele lat jak zależy władzy (nie ważne której),  aby demografia zaczynała się odbudowywać. Mieliśmy rosnąć w siłę. Wszyscy mądrzy tworzyli wizje wzrostu urodzeń Polaków. Temat przelewał się w mediach dosyć często. Były strajki, marsze zwolenników i przeciwników. Opracowywano koncepcje, ministrowie rozważali różne możliwości i rozwiązania. Powstały przepisy i zaczęto je wcielać w życie. Zaczęliśmy traktować przyszłych rodziców na poważnie. Zaczęliśmy się zbliżać w tym aspekcie do Europy. Pojawił się naglę mądrala i wszystko przewrócił do góry nogami. Dla wielu osób zgasło światełko w tunelu. Dla wielu znowu powstały wilcze szańce nie do przebycia. Kiedyś już pisałem na ten temat, że skoro są takie możliwości techniczne to je wykorzystujmy. Bóg już sam oceni tych co skorzystali z możliwości bycia ojcem czy matką.

Dziś nie jestem pogodny.