środa, 19 sierpnia 2015

Wakacyjne obżarstwo

Za chwilkę koniec wakacji. W tym roku były wyjątkowo słoneczne i gorące. Gdybym wiedział, że pogoda będzie zwrotnikowa to pewnie bym posadził pole z arbuzami, które uwielbiam tak jak moja córcia. W tym roku udając się na zaplanowany urlop nie samochodem, ale samolotem do Turcji (gdzież bym śmiał latać samochodem jak chwilowo schowani ulubieńcy narodu), miałem możliwość podpatrzenia różnych zachowań kulinarnych kilku narodowości. Turcja fajna jest. Turcja głośna jest. Turcja ma olbrzymie możliwości rozwoju, mimo iż graniczy z państwami bardzo radykalnymi i nieprzychylnymi Europie. Jednak myślę, że problemem jest również jakby nie było olewczy stosunek miejscowych do pracy. Wiem, że jest gorąco i sam nigdy nie mam ochoty w takie upały podnosić ręki, czy nogi ale... Brak energii do pracy to i tak nic w porównaniu z wypływającą energią turystów przy barach i w hotelowych restauracjach.

Hotele ogromne z mnóstwem wygłodniałych głów. Od rana do późnej nocy wszystkie stoliki pozajmowane. Nawet Hołowczyc miałby problem z manewrowaniem pomiędzy chętnymi do opłaconej michy. Polacy są bardzo ambitni zarówno w pozyskiwaniu potraw jak i późniejszej konsumpcji. Starałem się opanować; takie wszystko było smaczne i w ogromnej ilości, jednak wielu moich krajan nie poradziło sobie z połączeniami nerwowymi pomiędzy jelitem, żołądkiem, oczami i mózgiem. Krótko mówiąc dupka już nie chciała, żołądek puchł jak balon, ale oczy mówiły ciągle mniam mniam, a osłabiony przez cholesterol i cukry mózg mówił poddaje się.  Efektem talerze pełne zmarnowanego jedzenia sprzątane przez kelnerów. Jakby nie można było po kawałku, racjonalnie. Taką mamy chyba naturę, że jak niby all to żujemy jak krowy, ale dlaczego zostawiamy po sobie taki bajzel. Inne nacje nie są lepsze.



Najbardziej śmiać mi się chciało ostatniego dnia. Czekaliśmy na autobus, który miał nas zabrać na lotnisko. 30 minut do rozpoczęcia kolacji, a już przed restauracją ustawił się tłum wygłodniałych, zmęczonych wczasowiczów, którzy przez 14 dni ciągle jedli i czekali na godzinę 18, aby znów wpaść i nakładać tyle ile się da. No nic najważniejsze, że się już skończyła restauracyjna mordęga i można zacząć swobodnie oddychać. Nie ma to jak na śniadanie płatki z jogurtem, obiad jednodaniowy i bez kolacji. Przecież i tak dobrze wyglądam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz