środa, 5 czerwca 2013

Płocka edukacja


Zaraz po świętach majowych w całym kraju występuje ogromne napięcie związane z arcyważnym egzaminem maturalnym. Panikuje młodzież, panikują rodzice i oczywiście nauczyciele. Jedynie Pani Minister śpi spokojnie wiedząc, iż zaoferowany program edukacji młodzieży jest na tyle ambitny, że część maturzystów zda, część będzie miała poprawki, a część będzie musiała podchodzić do egzaminu jeszcze raz. Wszyscy co roku kibicujemy młodym ludziom, którzy zdają pierwszy w życiu egzamin dojrzałości.

Wyczytałem ostatnio w mądrym opracowaniu – pozyskanym podczas konferencji dotyczącej Krajowego Raportu o Rozwoju Społecznym Polska 2012 organizowanej w Towarzystwie Naukowym Płockim przez CIFAL – że bardzo ważnym czynnikiem rozwoju społecznego jest edukacja przedszkolna. Drugim pozytywnym czynnikiem wynikającym z edukacji przedszkolnej jest możliwość rozwoju zawodowego rodziców posyłających dzieci do przedszkoli i ma to naprawdę sens.

W mieście Płocku z przedszkolami nie jest najgorzej, są przecież i publiczne i prywatne, nie ma większego problemu z miejscami dla maluchów. Gorzej wygląda sprawa z reformą szkół, w szczególności podstawowych. Niż demograficzny robi swoje i coraz trudniej władzom miasta uciekać od tego co nieuniknione, czyli zwolnień. Biorąc pod uwagę zawirowania na linii ZNP – miasto nie wygląda to najlepiej. Niestety już nawet nowopowstała Młodzieżowa Rada Gminy została wkręcona w polityczna maszynkę miejscowych polityków w tym aspekcie. Likwidacja Gimnazjum nr 2 to nie jest rozwiązanie, to tylko odłożenie nawarstwiających się problemów nie tylko Płocka.

Problem edukacji w Płocku nie dotyczy tylko zmniejszającej się ilości dzieci, ale również warunków w jakich się one uczą. Chcąc mieć mądrą i ambitną młodzież, z perspektywami na lepsza przyszłość, pracę i wzrost wpływu z lokalnych podatków myślę, że miasto powinno postawić przede wszystkim na zmniejszenie liczby uczniów w klasach i zwiększenie przekazywanych środków na bazę dydaktyczno- techniczną. Takie zrozumienie tematu spowoduje zmniejszenie napięć związanych z nadchodzącymi zwolnieniami oraz przyczyni się do skupienia większej uwagi przez nauczyciela na uczniu. Dzieci będą lepiej przygotowane, co da perspektywę na szybszy i lepszy rozwój nowego pokolenia. Zdaję sobie sprawę, że na prawdziwy rozwój edukacji potrzebne są ogromne środki finansowe, ale są obszary, w których oszczędności są niewskazane – do takich zaliczam edukację i zdrowie. Albo zależy nam na zdrowym wykształconym społeczeństwie, innowacyjności gospodarczej i badaniach albo będziemy w niedługim czasie ściągać bezrobotnych z krajów afrykańskich i azjatyckich. Stłumiony rozwój w tych obszarach doprowadzi nas do zapaści demograficznej i cofaniu się w rozwoju nie tylko intelektualnym, ale i materialnym.

Pod koniec maja byłem na ciekawym spotkaniu z prof. Szewachem Weissem w Muzeum Żydów Mazowieckich. Spotkanie to trwało ponad godzinę. W pewnym momencie jeden z uczestników tego spotkania stwierdził, że ponad 25% noblistów to właśnie Żydzi i zadał od razu pytanie dlaczego tak się dzieje. Pan Szewach zamyślił się na chwilkę i opisał nam proces wczesnego kształcenia izraelskich dzieci. Najważniejszym elementem tej układanki jest rozpoczęcie w bardzo wczesnym okresie życia każdego Izraelczyka edukacji. Każde dziecko w wieku dwóch lat zaczyna już czytać, rodzice starają się zaszczepić w tak małych dzieciaczkach chęć do nauki. Ten pęd do nauki wywodzi się tak naprawdę z historii ludu izraelskiego, jego trudnej i często gorzkiej historii. Na przestrzeni wieków każdy Izraelita musiał szybko przystosowywać się do zmiennych warunków życiowych aby przeżyć. Silna więź z rodziną, bardzo szybki i wczesny okres edukacji nadal dają gwarancję wysokich osiągnięć w różnego rodzaju dziedzinach naukowych.

Planowane wydatki na szeroko pojętą naukę w 2013 roku wyniosą tylko 0,4 PKB (łącznie z dofinasowaniem z Unii Europejskiej), co stawia Polskę na ostatnich miejscach wśród krajów unijnych. Przy takim tempie rozwoju i dofinansowania nauki dopiero w 2023 przekroczymy limit 1% PKB. To chyba tylko nieznacznie mniej niż środki wydawane na zegarkowe prezenty.

Co zatem zrobić? W przypadku Płocka najprościej pomyśleć i zamiast kolejnych igrzysk w postaci budżetu obywatelskiego czy śniadań tudzież podwieczorków w galeriach handlowych, zaprosić do rozmów przede wszystkim dyrektorów szkól i nauczycieli i postawić na jakość, a nie na ilość i słupki wyborcze. Musimy zadbać o nasze dzieci a najlepiej poprzez dobrze przygotowaną edukację. Nie wolno marginalizować oświaty, o czym wiedzieli nasi myśliciele już przed wiekami.

Jak zwykle na miękko


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz