Zaraz po świętach
majowych w całym kraju występuje ogromne napięcie związane z
arcyważnym egzaminem maturalnym. Panikuje młodzież, panikują
rodzice i oczywiście nauczyciele. Jedynie Pani Minister śpi
spokojnie wiedząc, iż zaoferowany program edukacji młodzieży jest
na tyle ambitny, że część maturzystów zda, część będzie
miała poprawki, a część
będzie musiała podchodzić do egzaminu jeszcze raz. Wszyscy
co roku kibicujemy młodym ludziom, którzy zdają pierwszy w życiu
egzamin dojrzałości.
Wyczytałem ostatnio w
mądrym opracowaniu – pozyskanym podczas konferencji dotyczącej
Krajowego Raportu o Rozwoju Społecznym Polska 2012 organizowanej w
Towarzystwie Naukowym Płockim przez CIFAL – że bardzo ważnym
czynnikiem rozwoju społecznego jest edukacja przedszkolna. Drugim
pozytywnym czynnikiem wynikającym z edukacji przedszkolnej jest
możliwość rozwoju zawodowego rodziców posyłających dzieci do
przedszkoli i ma to naprawdę sens.
W mieście Płocku z
przedszkolami nie jest najgorzej, są przecież i publiczne i
prywatne, nie ma większego problemu z miejscami dla maluchów.
Gorzej wygląda sprawa z reformą szkół, w
szczególności podstawowych. Niż demograficzny robi swoje i coraz
trudniej władzom miasta uciekać od tego co
nieuniknione, czyli zwolnień.
Biorąc pod uwagę zawirowania na linii ZNP – miasto nie wygląda
to najlepiej. Niestety już nawet nowopowstała Młodzieżowa Rada
Gminy została wkręcona w polityczna maszynkę miejscowych polityków
w tym aspekcie. Likwidacja Gimnazjum nr 2 to nie jest rozwiązanie,
to tylko odłożenie nawarstwiających się problemów nie tylko
Płocka.
Problem edukacji w Płocku
nie dotyczy tylko zmniejszającej się ilości dzieci, ale również
warunków w jakich się one uczą. Chcąc mieć mądrą i ambitną
młodzież, z perspektywami na lepsza przyszłość, pracę i wzrost
wpływu z lokalnych podatków myślę, że miasto powinno postawić
przede wszystkim na zmniejszenie liczby uczniów w klasach i
zwiększenie przekazywanych środków na bazę dydaktyczno-
techniczną. Takie zrozumienie tematu spowoduje zmniejszenie napięć
związanych z nadchodzącymi zwolnieniami oraz przyczyni się do
skupienia większej uwagi przez nauczyciela na uczniu. Dzieci będą
lepiej przygotowane, co da perspektywę na szybszy i lepszy rozwój
nowego pokolenia. Zdaję sobie sprawę, że na prawdziwy rozwój
edukacji potrzebne są ogromne środki finansowe, ale są obszary, w
których oszczędności są niewskazane – do takich zaliczam
edukację i zdrowie. Albo zależy nam na zdrowym wykształconym
społeczeństwie, innowacyjności gospodarczej i badaniach albo
będziemy w niedługim czasie ściągać bezrobotnych z krajów
afrykańskich i azjatyckich. Stłumiony rozwój w tych obszarach
doprowadzi nas do zapaści demograficznej i cofaniu się w rozwoju
nie tylko intelektualnym, ale i materialnym.
Pod koniec maja byłem na
ciekawym spotkaniu z prof.
Szewachem Weissem w Muzeum Żydów
Mazowieckich. Spotkanie to trwało ponad godzinę. W pewnym momencie
jeden z uczestników tego spotkania stwierdził, że ponad 25%
noblistów to właśnie Żydzi i zadał od razu pytanie dlaczego tak
się dzieje. Pan Szewach zamyślił się na chwilkę i opisał nam
proces wczesnego kształcenia izraelskich dzieci. Najważniejszym
elementem tej układanki jest rozpoczęcie w bardzo wczesnym okresie
życia każdego Izraelczyka edukacji. Każde dziecko w wieku dwóch
lat zaczyna już czytać, rodzice starają się zaszczepić w tak
małych dzieciaczkach chęć do nauki. Ten pęd do nauki wywodzi się
tak naprawdę z historii ludu izraelskiego, jego trudnej i często
gorzkiej historii. Na przestrzeni wieków każdy Izraelita musiał
szybko przystosowywać się do zmiennych warunków życiowych aby
przeżyć. Silna więź z rodziną, bardzo szybki i wczesny okres
edukacji nadal dają gwarancję wysokich osiągnięć w różnego
rodzaju dziedzinach naukowych.
Planowane wydatki na
szeroko pojętą naukę w 2013 roku wyniosą tylko 0,4 PKB (łącznie
z dofinasowaniem z Unii Europejskiej), co stawia Polskę na ostatnich
miejscach wśród krajów unijnych. Przy takim tempie rozwoju i
dofinansowania nauki dopiero w 2023 przekroczymy limit 1% PKB. To
chyba tylko nieznacznie mniej niż środki wydawane na zegarkowe
prezenty.
Co zatem zrobić? W
przypadku Płocka najprościej pomyśleć i zamiast kolejnych igrzysk
w postaci budżetu obywatelskiego czy śniadań tudzież
podwieczorków w galeriach handlowych, zaprosić do rozmów przede
wszystkim dyrektorów szkól i nauczycieli i postawić na jakość, a
nie na ilość i słupki wyborcze. Musimy zadbać o nasze dzieci a
najlepiej poprzez dobrze przygotowaną edukację. Nie wolno
marginalizować oświaty, o czym wiedzieli nasi myśliciele już
przed wiekami.
Jak zwykle na miękko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz