środa, 29 sierpnia 2012

Centrum Monitoringu Idiotyzmu


Dawnymi czasy w wakacje w mediach był sezon ogórkowy i żniwa. Teraz to się mocno zmieniło. Nie ma mowy o żadnym sezonie ogórkowym i dziennikarze nie mają laby bo i zapotrzebowanie społeczeństwa na sensację jest bardzo duże. Wprawdzie to końcówka wakacji, kiedy to normalny człowiek stara się odpocząć od ciągłego biegania, stresu, hałasu ale cały czas namawiąją nas na medialne atrakcje.
 
Zmęczenie daje o sobie znać więc kombinujemy, aby ten okres urlopowy był wyjątkowy prawie tak jak za czasów nieboszczki PZPR, ale nasz błogi spokój zakłócają informacje, a to, o aferze taśmowej a to, te sensacje o Amber Gold, czy ojciec wiedział, a jeśli wiedział, czy synowi powiedział, a jak nie wiedział to dlaczego nie wiedział, bo przecież wiedzieć powinien
 
Tak jak pisałem we wcześniejszym poście, mamy fantastyczny kraj i jeszcze bardziej co najmniej kilkunastu fantastycznych polityków, którzy bardzo martwią się o naszą przyszłość (podnosząc sobie świadczenia w trakcie trwania Euro 2012) a nam też podnosząc, a jakże tylko nie uposażenia, a wiek emerytalny
 
Najzabawniejsza jest opozycja, skacze jak osioł w bajce o Shreku: "ja wiem, ja wiem ,ja ,ja wiem". Shrek skojarzył mi się po przeczytaniu bloga najnowszego sekretarza generalnego SLD, w którym chwali się pomysłem utworzenia Centrum Monitoringu Nepotyzmu.
 
Coś wydaje mi się, że: „zapomniał wół, jak...” buduje to centrum chyba po to aby sprawdzić ilu jeszcze członków jego ugrupowania przetrwało w spółkach Skarbu Państwa maskując swoje barwy polityczne, ciągną kasę niczym to ciele z naszego przywołanego tu przysłowia co to wołem się już stało, co prawda wół, to byk bez jaj, ale rogi jakby nie było ma i bierze udział w polityczno-gospodarczej corridzie, nie dając najmniejszych szans uczciwym torreadorom, za których tu robi opozycja, było nie było wymachując czerwoną płachtą tfu znaczy się; sztandarem.

Może pan dr Gawkowski jest zbyt młody albo cierpi na jakąś starczą demencję co to jest wybiórcza i zdarza się w każdym wieku i nie wie z powodów tu wymienionych albo jeszcze gorszych jak to z klucza politycznego dawniej zajęli co tylko było w zasięgu: stanowiska od sprzątaczki wzwyż jak to mówił ich protoplasta, że sprzątaczka może rządzić państwem. Media też były czerwone, a czerwień miała być jeszcze czerwieńsza tylko sprawa się rypła za przyczyną Rywina
 
Pani prof. Staniszkis płacze, że wolność słowa jest ograniczana w Polsce. Pytam się tylko czemu nikt wcześniej nic nie robił? Skoro taśmy chodziły od kilku tygodni to wszyscy są winni tej sytuacji, również dziennikarze. 
 
Tak sobie marzę aby Marszałek Sejmu na pierwszym posiedzeniu zaraz po wakacjach, jak już wszyscy znakomici posłowie z opozycji zasiądą w ławach poselskich, a wcześniej poznają ponownie drogę do kasy sejmowej, zamknął wszystkie wyjścia na cztery spusty i puścił film "Kariera Nikodema Dyzmy" z Romanem Wilhelmim i Cezarym Pazurą. Niech „wybrańcy kipiącego z nienawiści do Rządu Narodu” pomyślą jak odpowiedzieć na moje pytanie: jakie są różnice między postaciami stworzonymi w tych produkcjach, a niektórymi posłami obecnej kadencji sejmu RP. Może taka projekcja choć na chwilę, na początku powakacyjnego rozdania sejmowego, dałaby im do myślenia? Myślenie ponoć nie boli i nie wiem dlaczego tak się tego unika nawet w Sejmie? Przecież jeśli ktoś chce pracować w administracji publicznej to musi się liczyć z ograniczeniami finansowymi w zarobkach, jeśli komuś mało to niech spada do prywaciarza. Moim zdaniem praca w administracji państwowej to służba drugiemu człowiekowi, a jak wiadomo na pomaganiu nie za bardzo można zarobić. Sami oceńcie czy nie mam racji, że tak naprawdę nic się nie zmieniło w podejściu części wybieranych polityków do piastowania funkcji państwowych i do społeczeństwa od obrazu ukazanego w książce, która ponoć została napisana niedaleko od Płocka na podstawie, której powstał ten film.
 
Bardzo podoba mi się scena w "Nikosiu" jak po suto zakrapianej kolacji część kompanów z ław sejmowych udaje się na polowanie i rozmawiają w stajni: "a ty Nikodemie co myślisz ty za komuny to co maturę robiłeś? cośmy narozrabiali to nikt nam nie odbierze, byłem biedny ale wszyscy byli biedni, i to mi to nie przeszkadzało, a teraz dookoła tyle bogactwa a ja dalej jestem biedny. Wie pan co; panie doktorze w tym co Pan mówi jest jakiś sens ale ty k... Kropiel zamknij się, jaki ty byleś biedny jak twój ojciec miał komis w Kielcach Grześ, jak tak można do naszego kochanego ministra, a kto donosił w „internacie” do strażników, a kto Annie Walentynowicz zajebał gumę do żucia balonową, .... a ty k... co mi zrobisz zastrzelisz mnie, przecież ty nawet strzelać nie umiesz, choć zrobili cię ministrem służb specjalnych a ja po handlu zagranicznym ze znajomością 3 języków rumuński perfekt, i co zrobiliście mnie głównym celnikiem, wstydzicie się , że mam kwalifikacje, a kto u nas rządzi armią - nauczyciel w-fu, a kto jest ministrem skarbu - technik mechanik, a kto jest ministrem zdrowia - dentysta, ... oj koledzy koledzy a ty ... zapomniałeś jak byłeś ministrem komunikacji jak się pociągi powypier... jak zreformowałeś rozkład jazdy ..."

Tu nie chodzi tak naprawdę o żadną aferę taśmową tylko o osłabienie wręcz o obalenie rządu. Faktem jest, że powinno się wybierać na stanowiska osoby odpowiedzialne i przygotowane merytorycznie i tego obecnie brakuje po stronie Platformy Obywatelskiej. O tym wielcy liberałowie zapomnieli, gdzieś się zapętlili, ale to też nawyki z poprzednich lat, bo tak było zawsze, a czy tak ma być? I wydaje mi się, że bicie piany przez PiS, Ruch Palikota i SLD to tylko burza. Niech Lud nie myśli, że kolejna komisja sejmowa do zbadania czy kamera nagrywała sama spowoduje kolejne wydatki na wynagrodzenia dla zasiadających w niej posłów. 
 
Kto jest bez grzechu niech pierwszy...”

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Emerytem być - Piotr Duda na premiera !

Nie wiem z jakiej to przyczyny, bo niezbadane są wyroki Opatrzności, przypomniał mi się film serialowy pod tytułem 40-latek w reżyserii Jerzego Gruzy i młody Karwowski, który zapytany na lekcji; kim chciałby być, odpowiedział emerytem. To były prorocze słowa, już w tamtych czasach przewidział, że życie szybko przemija i emerytem jakby nie było będzie, i tak się stało. Nie przewidywał, że zdrowie mu może nie dopisać, ale w tamtych czasach służba zdrowia jak wszystkie inne dziedziny naszego życia miała mniej problemów. To teraz powymyślali limity i kontrakty, kiedyś pacjent szybciej dostawał się do lekarza w przychodni i nie było przecież tych tak zwanych lekarzy "pierwszego uderzenia", którzy albo pomogą albo nie.

Tak wiec młody Karwowski to szczęściarz, w dzisiejszych czasach emerytami będzie tylko elita, należeć będą do niej, jak dobrze pójdzie 70-latkowie oraz nasi wybrańcy narodu co oprócz „niskiej diety” poselskiej pobierają jeszcze należące się im właśnie emerytury.

Głośno się ostatnio zrobiło w ostatnich dniach o pobieraniu przez posłów wysokich apanaży o emeryturach i podniesieniu wieku do emerytury uprawniającego, o wdrożeniu w życie planów pani Merkel przez Premiera Tuska. Przewodniczący największego ruchu społecznego Pan Duda walczy z tym szatańskim pomysłem. Uważa, że biedni Polacy znajdą wszystkich bogaczy i zrobią rewolucję, będą pewnie wyciągać ich z mieszkań i na placach chłostać, za to że mają więcej niż Pan Duda. Ja osobiście nie zgadzam się na to, bo mam w tym osobisty interes, żeby była jasność w tym temacie, z podnoszeniem wieku emerytalnego, ale jestem przeciwny ogólnokrajowemu linczowi. Widzę, że ludzie w wieku 60+ są już zmęczeni ciągłą walką o kawałek srebrnika i to jest bez sensu wydłużać emeryturę skoro tyle osób jest bez pracy. Wiem, że na świecie panuje kryzys, który i nas dotyka i pewnie dotknie jeszcze bardziej, ale spokojnie zawsze kiedy jest bessa, to później przychodzi hossa, jak to ilustruje krzywa Gaussa. Zastanówmy się lepiej co zrobić, aby było więcej miejsc pracy, w szczególności dla ludzi młodych. Emeryci powinni odchodzić na emerytury, bo to taka jest prawidłowa kolej rzeczy. Już swoje przepracowali, powinni cieszyć się z tego, że będą odpoczywać, zwiedzać i bawić się z wnukami i prawnukami. To młodym potrzebna jest praca, to młodzi muszą gdzieś mieszkać. Emeryci zazwyczaj mają mieszkania lub domy i nie muszą spłacać kredytów ledwo co zaciągniętych na 30 lat jak to mają młodzi.

Mam wielki szacunek do emerytów i dajmy im godnie odpoczywać, a młodych zaktywizujmy do pracy, również na rzecz emerytów. Niech Przewodniczący Duda zacznie konstruktywnie myśleć, tak jak przedstawiciele innych związków zawodowych.

Moim zdaniem bycie związkowcem zobowiązuje do pracy na rzecz innych, a nie tylko na siebie. Każdy może wyjść na ulice i krzyczeć, mamy za mało, dajcie więcej, nie o to chyba chodzi. Wiem, że wydłużając czas pracy nie zapchamy dziury budżetowej, lepiej zatroszczmy się o pracę dla młodych, niż o skracanie odpoczynku i życia naszym seniorom.
Pozdrawiam. Twardy

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

O szkole, kombinacjach i trochę wspomnień...

Nieodżałowany Jan Izydor Sztaudynger spuentował nasze szkolnictwo w ten sposób: „Zdolna jest czasem szkoła z najzdolniejszego zrobić matoła”. Nasz zmarły w 1970 roku satyryk był z wykształcenia socjologiem to chyba wiedział co rymuje. Jednakowoż niedostatki szkolnej edukacji nadrabia realne, praktyczne życie, bo Polak potrafi. I to jak, nasze umiejętności przystosowywania się do realiów pokazuje Bareja w filmie „Miś”.

Obserwując dzisiejszą rzeczywistość okazały się prorocze spostrzeżenia artystów. Tak mi się wydaje, że od 10-13 lat zmiany w myśleniu i edukacji, w szczególności młodego pokolenia, zmierzają w złym kierunku. Demokracja, wolność słowa, mnogość ugrupowań politycznych i krótkotrwała ich aktywność na scenie rządowej, przyczyniły się do ludzkiej bezmyślności i kombinowania. Wiem co piszę bo jestem niejako produktem tego systemu, przy swoich 36 latach egzystencji, na tym najlepszym ze światów zapamiętałem troszkę dawnej solidarnej Polski, o której młodsi ode mnie uczą się z już z podręczników, pisanych czasami przez oportunistów i wydawanych przez pazernych na pieniądz wydawców. Co chwilę słyszymy (najczęściej w okresie rozpoczęcia roku szkolnego) o słabej jakości tychże pozycji co to mają uczyć pamięci historycznej, ale efekt tego jest jak, to widać na ulicy i w telewizji, jest mizerny. Ministerstwo Edukacji nic sobie nie robi z tego. Chyba nasi politycy stosują tą zasadę, której hołdowali: Filip Macedoński i Ludwik XI: „divie et impera”, znaczy się dziel i rządź,a w wolnym tłumaczeniu wychodzi, że im obywatel głupszy tym łatwiej się nim rządzi, tylko czy to właściwa droga i ścieżka, czy też kurs do tak propagowanej przez Platformę "zielonej wyspy"?. 

Pamiętam czasy mojego dzieciństwa, kiedy rodzice zapracowani na zmiany, posyłali mnie przed świętami w długą kolejkę aby w zieleniaku na Skarpie kupić karpia i kilka pomarańczy, aby w wigilijny wieczór móc skosztować imperialistycznego, jak mówią teraz o USA w Korei Północnej, a u nas wtedy tak mówili - owocu południowego. Tamtej atmosfery nie odda żaden opis , a dzisiejsza młodzież nie zna smaku cukierka "kartoflaka", napoju w folii marki cytro-netta - o smaku rozcieńczonego ludwika. 

Zapewne w podręcznikach niebawem będą omawiane wydarzenia w Smoleńsku , a o produktach czekoladopodobnych będzie cicho sza. Młodzież ma teraz wszystkie dobra materialne i używki na wyciągnięcie ręki, jakiś młodzian przysłał mi niedawno maila z żartem: „matka pyta swoje dziecko; Jasiu czy ty masz problem z narkotykami, ależ skądże mama; żadnego, dzwonię i przywożą pod dom”. Sam już jestem rodzicem, czym już tutaj epatowałem, nasza czteroletnia córka zmusza nas do niemałego wysiłku, aby zaspokoić jej ciekawość świata. Uczymy Michalinkę opisywania rzeczywistości własnymi słowami, nie marnujemy żadnej okazji, ostatnio kiedy wracaliśmy ze szpitala, gdzie odwiedziliśmy mamę i jej najnowszego braciszka mogłem się wykazać, choć łatwo mi nie było. Dlatego też martwi mnie poziom nauczania w szkołach i brak tak naprawdę zainteresowania wychowaniem młodzieży.

Ja jestem potomkiem wyżu demograficznego, czyli niejako, też jestem wyżem i wtedy kiedy dorastałem władze Rzeczypospolitej dbały o poziom wykształcenia aby dogonić Europę. Zaś z nadejściem nowej ery ustrojowej przedsiębiorczy obywatele przewidując możliwość niezłego zarobku zakładali uczelnie wyższe, każdy wykładowca akademicki miał tyle godzin ile chciał, w tylu szkołach ilu chciał, nie ma siły musiało się to odbić na jakości, czyli poziomie wiedzy absolwentów, na których cześć zapewne wyprodukowano nawet wódkę „Absolwent”.

Tak w wakacje mnie napadło, nie wiedzieć czemu, żeby przypomnieć sobie szkolne lata i oto co odkrywa moja pamięć. Moja szkoła szkoła podstawowa, to dawna szkoła nr 18 na Skarpie i nr 2 na Międzytorzu. Tej "18" nie za bardzo pamiętam, wiem, że miałem blisko i jakoś w 4 klasie przeprowadziłem się na Międzytorze bo tata dostał po wielu latach mieszkanie M-4, wtedy to był luksus. Przeniosłem się do szkoły podstawowej nr 2 i to już dobrze pamiętam. Moją wychowawczynią była bardzo sympatyczna Pani Teresa Jakubowska, oddana uczniom, sympatyczna. Miło wspominam Panią od biologii, chyba nazywała się Rutkowska, wymagającą Panią od języka polskiego ... i Panią od matmy, która ostro nas trenowała, ale z dobrym skutkiem. Szkoła średnia to już prawdziwe wyzwanie edukacyjne. Uczęszczałem 5 lat do Elektryka, do 1. klasy elektronicznej w Płocku. Świetni nauczyciele, Pani od matmy szalała na lekcjach, już obowiązywała skala ocen od 1 do 6, czasem jakaś "pała" wpadła ale wszystko było pod kontrolą. Z trwogą wspominam właśnie matematykę, każda lekcja to był zawsze stres. Każdy czuł respekt przed Matematyczką, potrafiła połowie klasy w ciągu jednej godziny postawić same niedostateczne, ale pomijając nasze stresy przynosiło to efekty. Maturę zdałem na 4 więc na spoko to przeszedłem. Dopiero na studiach zostało to zweryfikowane, że nie miałem z matmą problemów żadnych. Ale tak sobie myślę, że nauczycielom się chciało nas uczyć, mieli stanowcze podejście do uczniów, większy szacunek, tak jak i my mieliśmy szacunek do nauczycieli. Było nas w klasie szkoły średniej 34 osoby, same chłopaki i był spokój w szkole. Żadnego chamstwa, żadnych narkotyków i innych głupot. Można było się bawić i uczyć z uśmiechem na twarzy. Czasem zamiast na rekolekcje chodziliśmy na wino do kolegi, do jego domu, zamiast do kościoła. Tu przypomina mi się jak Dziadek mój nawiał:, że „dobrego knajpa nie zepsuje a złego kościół nie naprawi”. Z tego co wiem z mojej szkoły średniej większość osób pokończyła studia i każdy ma pracę. Myślę, że to właśnie szkoła średnia najbardziej nas ukształtowała. Kiedy już wyfrunęliśmy spod skrzydeł rodziców szkoła nas przyjęła i właśnie wychowywała. 

Tak jak już wspomniałem mieliśmy ogromny szacunek do nauczycieli, trzeba było być czujnym, kartkówka pojawiała się nawet na 1. zajęciach z matmy po wakacjach. A teraz z tego co słyszę przez pierwsze dwa tygodnie nowego roku szkolnego uczniom nie wolno postawić jedynki, czy jak to tam się zwie. To jest śmieszne, kpina ze szkoły. Kiedyś jak nauczyciel coś powiedział to było to święte, nie było dyskusji, trzeba było naprawdę się napracować, a już żeby coś ściągnąć na klasówce, to raczej niemożliwe. Mieliśmy nawet ponad 30 godzin zajęć tygodniowo, a teraz widzę więcej uczniów na mieście niż w szkole, ciągłe przerwy, ciągłe wakacje. Już nawet jak jest matura próbna to uczniowie nie chodzą do szkoły. Uczniowie ciągle tylko chodzą na korepetycje, to co robią nauczyciele, że nie uczą? Ja nigdy nie byłem na korepetycjach, jak dostałem lufę to był opieprz od starych, jakiś zakaz i konieczność poprawy a gdzie tam korepetycje. Rozumiem nauczycieli, że przy niby małych zarobkach i 18 godzinnym tygodniu pracy muszą dorobić, nie winię ich, chociaż tak jak z lekarzami można powiedzieć, że składali przysięgę i ich obowiązkiem jest edukować, ale kapitalizm robi swoje. Zatem nie pozwólmy aby ziścił się dwuwiersz Sztaudyngera: Zdolna jest czasem...

Twardy.