Za chwilkę koniec
wakacji. W tym roku były wyjątkowo słoneczne i gorące. Gdybym wiedział, że
pogoda będzie zwrotnikowa to pewnie bym posadził pole z arbuzami, które
uwielbiam tak jak moja córcia. W tym roku udając się na zaplanowany urlop nie
samochodem, ale samolotem do Turcji (gdzież bym śmiał latać samochodem jak
chwilowo schowani ulubieńcy narodu), miałem możliwość podpatrzenia różnych
zachowań kulinarnych kilku narodowości. Turcja fajna jest. Turcja głośna jest.
Turcja ma olbrzymie możliwości rozwoju, mimo iż graniczy z państwami bardzo radykalnymi i
nieprzychylnymi Europie. Jednak myślę, że problemem jest również jakby nie było
olewczy stosunek miejscowych do pracy. Wiem, że jest gorąco i sam nigdy nie mam
ochoty w takie upały podnosić ręki, czy nogi ale... Brak energii do pracy to i
tak nic w porównaniu z wypływającą energią turystów przy barach i w hotelowych
restauracjach.
Hotele ogromne z
mnóstwem wygłodniałych głów. Od rana do późnej nocy wszystkie stoliki pozajmowane.
Nawet Hołowczyc miałby problem z manewrowaniem pomiędzy chętnymi do opłaconej
michy. Polacy są bardzo ambitni zarówno w pozyskiwaniu potraw jak i późniejszej
konsumpcji. Starałem się opanować; takie wszystko było smaczne i w ogromnej
ilości, jednak wielu moich krajan nie poradziło sobie z połączeniami nerwowymi
pomiędzy jelitem, żołądkiem, oczami i mózgiem. Krótko mówiąc dupka już nie
chciała, żołądek puchł jak balon, ale oczy mówiły ciągle mniam mniam, a
osłabiony przez cholesterol i cukry mózg
mówił poddaje się. Efektem talerze pełne zmarnowanego jedzenia sprzątane
przez kelnerów. Jakby nie można było po kawałku, racjonalnie. Taką mamy chyba
naturę, że jak niby all to żujemy jak krowy, ale dlaczego zostawiamy po sobie
taki bajzel. Inne nacje nie są lepsze.
Najbardziej śmiać mi
się chciało ostatniego dnia. Czekaliśmy na autobus, który miał nas zabrać na
lotnisko. 30 minut do rozpoczęcia kolacji, a już przed restauracją ustawił się
tłum wygłodniałych, zmęczonych wczasowiczów, którzy przez 14 dni ciągle jedli i
czekali na godzinę 18, aby znów wpaść i nakładać tyle ile się da. No nic
najważniejsze, że się już skończyła restauracyjna mordęga i można zacząć
swobodnie oddychać. Nie ma to jak na śniadanie płatki z jogurtem, obiad
jednodaniowy i bez kolacji. Przecież i tak dobrze wyglądam.