poniedziałek, 14 października 2013

Taki ładny październik


Początek października obfituje w ważne z punktu widzenia naszego kraju wydarzenia. I nie chodzi mi o obrzydliwe i bezsensowne kłótnie w sejmie na temat aborcji czy też tworzenie nowej partii  politycznej przez „palikociarzy”. Tymi wydarzeniami w moim odczuciu jest nowy rok akademicki, a więc inauguracja.

W jedną z ostatnich niedziel wybrałem się na taką uroczystość zorganizowaną przez Szkołę Wyższą im. Pawła Włodkowica w Płocku. Dobre tempo tego wydarzenia, ciekawe postaci z pierwszych stron gazet oraz wykład inauguracyjny prof. Nałęcza uzmysłowił mi zachowania niektórych polityków, a w szczególności młodzieży Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Mówią o sobie socjaliści, ale oprócz haseł rzucanych na potrzeby pokazywania mordek w mediach, rozdawania w trakcie kampanii wyborczej jabłek z samego rana przed fabrykami, nawoływania do walki z kościołem katolickim i marszałkiem województwa mazowieckiego, tego socjalizmu nie uwidzisz. Zacznę od naprawdę ciekawego wykładu profesora Nałęcza na temat funkcji a właściwie roli czy też  uprawnień jakie posiada głowa państwa - prezydent.

Profesor rozpoczął swoją wypowiedź od zacytowania wypowiedzi obecnego premiera w momencie pytania czy będzie premier startował w wyborach prezydenckich. Premier mając nosa i spryt wyrobiony na salonach odniósł się do tego pytania  w sposób bardzo wzorowy jak na polityka stwierdzeniem, że nie interesuje go pilnowanie żyrandola w pałacu prezydenckim. Czyżby premier potraktował głowę  państwa jako głowę państwa, która na swoim stanowisku nie ma nic do roboty i nie ma nic do powiedzenia? Ależ skąd, premier znając historię przed i powojenną, sposób wytyczania uprawnień i walki politycznej, podsumował tym stwierdzeniem sposób kreowania przez niektóre partie polityczne oraz media ważności tegoż stanowiska.

Profesor w sprawny sposób opowiedział historię osłabiania i wzmacniania pozycji prezydenta na przestrzeni ostatnich stu lat. Gdy opowieść zahaczyła o lata budowania Polski demokratycznej, wyłaniającej się krwawo z ciemności komunistycznej po 89 roku uzmysłowiłem sobie, ze faktycznie stwierdzenie TKM w ustach czerwonych kmerów, jak to mówi jeden płocczanin, jest ciągle na topie. Pan Nałęcz opowiadając o pierwszych latach prezydentury Lecha Wałęsy sam przyznał, że z upływem czasu i po mimo osobistego przynależenia do „czerwoniaków”, dostrzega w sposób bardzo pozytywny dążenie prezydenta Wałęsy do uzyskania i utrzymania roli silnego przywódcy, tak jak chciał tego Piłsudski. Historia walki politycznej pokazuje jak to właśnie socjaliści w początku budowania demokratycznego państwa polskiego starali się odebrać cechy przywódcze, możliwość kontroli nad sejmem słynnemu Lechowi. Gdy nasz noblista przegrał w kolejnych wyborach prezydenckich z niebieskookim lwem lewicy, tańczącym w rytm pioseneczki „Olek, Olek” jego partyjni przyjaciele, słynni nie tylko z ordynackiej ale i z afery kolejnego lwa lewicy Rywina czy też afery starachowickiej, ubrani w sweterek, notabene ciągle na topie po kilkunastu latach nieobecności, odpuścili sobie walkę mająca na celu osłabienie wpływu stanowiska prezydenta na losy naszego kraju. Po co osłabiać prezydenturę skoro prezydent jest nasz. Konkludując nic za bardzo się w polityce tego ugrupowania nie zmieniło, jak jest taka potrzeba i chcą zabłysnąć to walczą z każdym i o wszystko a jak już osiągną wymarzony cel to ciągną w swoją stronę.

Moje wypociny, może trochę chaotyczne, odnoszą się jednak do ostatniego boju, chyba teraz najsłynniejszego obecnie socjalisty Mazowsza wspieranego ukradkiem przez pana w sweterku i przyjaciela takiej pani Aleksandry, która zniknęła z ekranów po nieudanym wpisie w ustawie „lub czasopisma”, z zarządem województwa mazowieckiego a w szczególności z marszałkiem tegoż województwa. Walka nierówna, walka prymitywna, walka opierająca swe argumenty po stronie SLD na myciu samochodów służbowych, zużyciu kawy w urzędzie a może jeszcze przed świętami, na ilości  zużytego papieru toaletowego.

O problemach systemowych  Mazowsza z słynnym już na całą Polskę „Janosikowym” wie już każdy i bardzo dobrze. Szkoda, że dopiero po pięciu latach od zgłoszenia przez władze Mazowsza tego problemu i dzięki PSL zaczyna się nad nim debata. To jest jedna strona medalu. Druga strona medalu to chęć odebrania władzy PSL w samorządzie województwa i dołączenie do watahy Tuska w sejmie przez wygłodniałych „czerwoniaków”. Oczywiście będą mówić, że PSL również głosował za „janosikowym”. Pewnie , że głosował przecież solidarność społeczna jest bardzo ważna ale czasy się zmieniają więc i naliczanie „janosikowego” powinno się zmienić. Właśnie RIO wypowiedziała się na temat problemów Mazowsza. Z pustego i pan Grzegorz nie naleje, chociaż mądrzy się i sztywnieje.

Jednym z przykładów braku zdrowego rozsądku i grania na czas bez odwagi i odpowiedzialności jest fakt bezpłciowego odniesienia się do zakończonego referendum w naszej pięknej stolicy. Chciałbym aby mieszkańcy Mazowsza zobaczyli jak działacze SLD podchodzą do odpowiedzialności za problemy całego kraju na przykładzie właśnie Mazowsza. Kiedy część prawej strony politycznej było za odwołaniem prezydenta Warszawy cześć byłą przeciw tak jak PSL i wspiera kandydatkę co robiło SLD? Ano jak to już bywało chowa głowę w ramiona, nakrywa grzywą i wstrzymuje się od deklaracji politycznej licząc, że może coś się uda urwać przy tym torcie. Ciekawe jak to będzie odebrane przez Panią Prezydent po wygranym referendum.        

Jak historia pokazuje tylko dzięki PSL rozkrzyczani socjaliści, z twarzą posłanki Sensyszyn walczącej z siłą inkwizycji z kościołem, zaistnieli po roku 89 na scenie politycznej i z tym PSL walczą. Niedoceniane jeszcze przez Polaków ugrupowanie środkowej sceny politycznej w naszym kraju jest wyraziste i myślę, że spokojnie z tej konfrontacji wyjdzie bez szwanku a nawet z lepszym wynikiem wyborczym w przyszłym roku. Patrząc na działanie Marszałka województwa mimo ognistej i aż purpurowej krytyki ze strony socjalistów robi po prostu to co do niego należy. Buduje, otwiera, podpisuje kolejne umowy aby na Mazowszu żyło się lepiej.  Wie po prostu, ze odpowiedzialność w trudnych chwilach zastygłej gospodarki polega na ciągłym budowaniu a nie ujadaniu. Ja nie kupuje darmowych jabłek socjalistów, którzy kilka lat temu po wyborach schodzili ze sceny politycznej w hałasie głośnych skandali z przytupem TKM.

sobota, 12 października 2013

Płocka obwodnica


Każdy kolejny dzień w naszym życiu przynosi niespodzianki. Stwierdzenie to jest bardzo trywialne ale jakże trafne. Życie w naszym mieście również przynosi codziennie niespodzianki, zarówno te pozytywne jak i negatywne. Ostatnimi czasy wiele ciekawych rzeczy dzieje się w sferze działalności społecznej różnych grup.

Bardzo ciekawym przedsięwzięciem jest ogłoszona na facebooku na szeroką skalę akcja „Obwodnica dla Płocka”. Pan Gryszpanowicz jako pierwszy podjął się publicznej debaty nad możliwościami i rozwiązaniami tego chyba największego problemu naszego Płocka. Każdy Płocczanin, czy to prezydent, radny czy zwykły mieszkaniec wie, że bez obwodnicy to miasto nie tylko będzie notorycznie zakorkowane ale zacznie być w tempie geometrycznym nieatrakcyjnym punktem na mapie dla potencjalnych inwestorów. Oczywiście jak to w debacie publicznej rozwiązania proponowane przez Pana Piotra mają swoich zwolenników i przeciwników. Ja osobiście uważam, że przy braku współpracy włodarzy miasta oraz okolicznych gmin do niczego nie dojdziemy i nie wybudujemy obwodnicy. Nie ukrywam również, że nie wierzę  w możliwość wpisania do ogólnopolskiego planu budowy obwodnica na lata 2014-2020 przez polski Rząd. Po pierwsze dlatego, że jak zwykle nie ma pieniędzy, po drugie mimo największych chęci brakuje motywacji większości osób zainteresowanych ty tematem z uwagi na brak pieniędzy w budżecie RP, po trzecie bez pozyskania strategicznego partnera prywatnego jakim jest np. PKN Orlen nie ma na to szans. Bardziej jestem skłonny postawić wirtualne pieniądze na wspomnianą współpracę samorządów lokalnych. Jestem pewien, że potencjalna wola samorządów i rozpoczęcie wspólnych rozmów doprowadziłoby o wiele szybciej do zapoczątkowania prac w tym kierunku niż męczenie tematu rządowego programu budowy obwodnic. Nie chciałbym tymi swoimi wątpliwościami gasić rozpalonych nadziei Pana Gryszpanowicza, wiem tylko, że jeśli sami nie zaczniemy planować i rezerwować środków na ten cel w budżetach miasta i gmin to nic z tych wielkich planów nie wyjdzie.

Kolejnym problemem dla mnie jako płocczanina jest panujący na głównej ulicy Płocka notoryczny brud. Chodzi mi tutaj o ulice Tumską. W ostatnia niedzielę maszerowałem spokojnym krokiem przed godziną 10 na mszę świętą do naszej bazyliki katedralnej z okazji inauguracji roku akademickiego Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Nie mogę ukryć swojego niezadowolenia z powodu totalnego bałaganu na tej ulicy. Nie było stosu śmieci i biegających szczurów, chociaż tych ostatnich Płock ma pod dostatkiem, ale wszędzie gdzie okiem nie zerknąłem było naprawdę brudno. Zdaję sobie sprawę, że była niedziela ale niestety służby odpowiedzialne za sprzątanie miasta już po raz kolejny nie zdały egzaminu. Zarówno śmietniczki jak i chodniki były wstrętnie brudne. Było mi po prostu wstyd. Nasze miasto zasługuje na czystość. Zbliża się zima, widząc obecne podejście służb sprzątających, pamiętając ubiegłą zime i zasypane i oblodzone chodniki już się obawiam paraliżu miasta, złamanych rąk i nóg u starszy osób.   

Na koniec coś miłego. Bardzo podoba mi się działalność Muzeum Żydów Mazowieckich. Nie tak  dawno było otwarcie a już tak wiele się wydarzyło. Koncerty, wystawy i spotkania z ciekawymi ludźmi dają gwarancję na intelektualny i kulturalny rozwój tego miasta. Za to dziękuję. Wybieram się już niedługo na spotkanie z Władysławem Bartoszewskim.

Twardy na miękko