Początek października obfituje w
ważne z punktu widzenia naszego kraju wydarzenia. I nie chodzi mi o obrzydliwe
i bezsensowne kłótnie w sejmie na temat aborcji czy też tworzenie nowej partii politycznej przez „palikociarzy”. Tymi
wydarzeniami w moim odczuciu jest nowy rok akademicki, a więc inauguracja.
W jedną z ostatnich niedziel wybrałem się
na taką uroczystość zorganizowaną przez Szkołę Wyższą im. Pawła Włodkowica w
Płocku. Dobre tempo tego wydarzenia, ciekawe postaci z pierwszych stron gazet
oraz wykład inauguracyjny prof. Nałęcza uzmysłowił mi zachowania niektórych polityków, a w
szczególności młodzieży Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Mówią o sobie socjaliści, ale oprócz haseł rzucanych na potrzeby
pokazywania mordek w mediach, rozdawania w trakcie kampanii wyborczej jabłek z
samego rana przed fabrykami, nawoływania do walki z kościołem katolickim i
marszałkiem województwa mazowieckiego, tego socjalizmu nie uwidzisz. Zacznę od
naprawdę ciekawego wykładu profesora Nałęcza na temat funkcji a właściwie roli
czy też uprawnień jakie posiada głowa
państwa - prezydent.
Profesor rozpoczął swoją wypowiedź
od zacytowania wypowiedzi obecnego premiera w momencie
pytania czy będzie premier startował w wyborach prezydenckich. Premier mając
nosa i spryt wyrobiony na salonach odniósł się do tego pytania w sposób bardzo wzorowy jak na polityka stwierdzeniem, że nie interesuje go pilnowanie żyrandola w pałacu
prezydenckim. Czyżby premier potraktował głowę
państwa jako głowę państwa, która na swoim stanowisku nie ma nic do
roboty i nie ma nic do powiedzenia? Ależ skąd, premier znając historię przed i
powojenną, sposób wytyczania uprawnień i walki politycznej, podsumował tym
stwierdzeniem sposób kreowania przez niektóre partie polityczne oraz media
ważności tegoż stanowiska.
Profesor w sprawny sposób
opowiedział historię osłabiania i wzmacniania pozycji prezydenta na przestrzeni
ostatnich stu lat. Gdy opowieść zahaczyła o lata budowania Polski
demokratycznej, wyłaniającej się krwawo z ciemności komunistycznej po 89 roku
uzmysłowiłem sobie, ze faktycznie stwierdzenie TKM w ustach czerwonych kmerów,
jak to mówi jeden płocczanin, jest ciągle na topie. Pan Nałęcz opowiadając o
pierwszych latach prezydentury Lecha Wałęsy sam przyznał, że z upływem czasu i
po mimo osobistego przynależenia do „czerwoniaków”, dostrzega w sposób bardzo
pozytywny dążenie prezydenta Wałęsy do uzyskania i utrzymania roli silnego
przywódcy, tak jak chciał tego Piłsudski. Historia walki politycznej pokazuje
jak to właśnie socjaliści w początku budowania demokratycznego państwa
polskiego starali się odebrać cechy przywódcze, możliwość kontroli nad sejmem
słynnemu Lechowi. Gdy nasz noblista przegrał w kolejnych wyborach prezydenckich
z niebieskookim lwem lewicy, tańczącym w rytm pioseneczki „Olek, Olek” jego
partyjni przyjaciele, słynni nie tylko z ordynackiej ale i z afery kolejnego
lwa lewicy Rywina czy też afery starachowickiej, ubrani w sweterek, notabene
ciągle na topie po kilkunastu latach nieobecności, odpuścili sobie walkę mająca
na celu osłabienie wpływu stanowiska prezydenta na losy naszego kraju. Po co
osłabiać prezydenturę skoro prezydent jest nasz. Konkludując nic za bardzo się w
polityce tego ugrupowania nie zmieniło, jak jest taka potrzeba i chcą zabłysnąć
to walczą z każdym i o wszystko a jak już osiągną wymarzony cel to ciągną w
swoją stronę.
Moje wypociny, może trochę
chaotyczne, odnoszą się jednak do ostatniego boju, chyba teraz najsłynniejszego
obecnie socjalisty Mazowsza wspieranego ukradkiem przez pana w sweterku i
przyjaciela takiej pani Aleksandry, która zniknęła z ekranów po nieudanym
wpisie w ustawie „lub czasopisma”, z zarządem województwa mazowieckiego a w
szczególności z marszałkiem tegoż województwa. Walka nierówna, walka
prymitywna, walka opierająca swe argumenty po stronie SLD na myciu samochodów
służbowych, zużyciu kawy w urzędzie a może jeszcze przed świętami, na
ilości zużytego papieru toaletowego.
O problemach systemowych Mazowsza z słynnym już na całą Polskę
„Janosikowym” wie już każdy i bardzo dobrze. Szkoda, że dopiero po pięciu
latach od zgłoszenia przez władze Mazowsza tego problemu i dzięki PSL
zaczyna się nad nim debata. To jest jedna strona medalu. Druga strona medalu to
chęć odebrania władzy PSL w samorządzie województwa i dołączenie do watahy
Tuska w sejmie przez wygłodniałych „czerwoniaków”. Oczywiście
będą mówić, że PSL również głosował za „janosikowym”. Pewnie , że głosował przecież
solidarność społeczna jest bardzo ważna ale czasy się zmieniają więc i
naliczanie „janosikowego” powinno się zmienić. Właśnie RIO wypowiedziała się na temat problemów Mazowsza. Z pustego i pan Grzegorz nie naleje, chociaż mądrzy się i sztywnieje.
Jednym z przykładów braku zdrowego
rozsądku i grania na czas bez odwagi i odpowiedzialności jest fakt bezpłciowego
odniesienia się do zakończonego referendum w naszej pięknej stolicy.
Chciałbym aby mieszkańcy Mazowsza zobaczyli jak działacze SLD podchodzą do
odpowiedzialności za problemy całego kraju na przykładzie właśnie Mazowsza.
Kiedy część prawej strony politycznej było za odwołaniem prezydenta Warszawy
cześć byłą przeciw tak jak PSL i wspiera kandydatkę co robiło SLD? Ano jak to już
bywało chowa głowę w ramiona, nakrywa grzywą i wstrzymuje się od deklaracji
politycznej licząc, że może coś się uda urwać przy tym torcie. Ciekawe jak to
będzie odebrane przez Panią Prezydent po wygranym referendum.
Jak historia pokazuje tylko dzięki
PSL rozkrzyczani socjaliści, z twarzą posłanki Sensyszyn walczącej z siłą
inkwizycji z kościołem, zaistnieli po roku 89 na scenie politycznej i z tym PSL
walczą. Niedoceniane jeszcze przez Polaków ugrupowanie środkowej sceny
politycznej w naszym kraju jest wyraziste i myślę, że spokojnie z tej
konfrontacji wyjdzie bez szwanku a nawet z lepszym wynikiem wyborczym w przyszłym
roku. Patrząc na działanie Marszałka województwa mimo ognistej i aż purpurowej
krytyki ze strony socjalistów robi po prostu to co do niego należy. Buduje,
otwiera, podpisuje kolejne umowy aby na Mazowszu żyło się lepiej. Wie po prostu, ze odpowiedzialność w trudnych
chwilach zastygłej gospodarki polega na ciągłym budowaniu a nie ujadaniu. Ja
nie kupuje darmowych jabłek socjalistów, którzy kilka lat temu po wyborach
schodzili ze sceny politycznej w hałasie głośnych skandali z przytupem TKM.