Mijający
rok 2012 jest w moim odczuciu rokiem niezłym a dla mnie udanym.
Przede wszystkim dlatego, że nie było szumnie zapowiadanego przez
wielu - końca świata, a to już ogromny sukces. Przekaziory
donosiły o panice w różnych częściach świata. Smutne jest tylko
to, że tak wiele osób nabrało się na te głupotki i zainwestowało
sporo pieniędzy, a to w schrony a to w żywność, a to wreszcie
poddało się negatywnym emocjom, których później nie możemy
jakoś się pozbyć z naszych głów. Jak będzie koniec świata to i
tak wszyscy pójdziemy tam, gdzie kto zasłużył, jeśli nie od razu
to po jakimś czasie. Rodzinnie rok taki średni z powodów śmierci
mojego ojca i choroby kilku dla mnie ważnych osób. Nic na to nie
poradzimy, czas nie stoi w miejscu tylko płynie do przodu i przynosi
jakieś nowe wydarzenia, nie zawsze sympatyczne.
Analitycy
przepowiadają, że czeka nas stagnacja. Jesteśmy karmieni ciągle
pesymistycznymi opowieściami o nadchodzącym kryzysie, spekulanci
codziennie zarabiają kaskę i tak w kółko Macieju. Wolałbym aby
analitycy i politycy wypowiadali się ostrożniej o nadchodzących
kryzysach, tak aby ludziom dawać chociaż trochę nadziei. Im
większy optymizm tym szybciej kryzysy miną. Kryzysy są ważniejsze
dla mediów i polityków niż głodujące dzieci w Afryce czy
zamieszki w Syrii.
W
bieżącym roku powstawały nowe drogi, lotniska, wiele mniejszych i
większych inwestycji z wykorzystaniem środków polskich i unijnych.
Troszkę gorzej wyglądają budżety poszczególnych gmin, powiatów
i województw, ale trzeba zakasać rękawy i walczyć dalej z
problemami. Sukcesem było co by nie mówić EURO 2012 i oczywiście
zmiana szefa w Polskim Związku Piłki Nożnej. Gorzej jest na rynku
pracy, w szczególności rynku pracy ludzi młodych oraz w służbie
zdrowia. Właściwie to lekarze czują się bardzo dobrze, nieźle
zarabiają, zarówno w państwowej służbie zdrowia oraz na
prywatnej praktyce, gorzej z pacjentami i dyrektorami szpitali.
Przykro jest to, że świetne humory dopisują ministrowi zdrowia
oraz pani prezes mazowieckiego NFZ. Przy tym chciałbym zatrzymać
się chwilkę.
Zgodnie
z obowiązującą Konstytucją każdy Polak ma bezpłatny dostęp do
państwowej służby zdrowia, może zatem korzystać z lekarzy
pierwszego kontaktu, zwanych czasem pierwszego uderzenia, przychodni,
szpitali ... oraz szpitali specjalistycznych. W Polsce podobno
pieniądze wypłacane przez NFZ-ty płyną za pacjentem, ale jakoś w
przypadku województwa mazowieckiego płyną pod prąd, bo wszystkie
nie dopływają. Może płyną tak wolno, jak długo czeka się w
kolejce do mazowieckich lekarzy. W budżetach szpitali na Mazowszu
brakuje 800 milionów złotych na 2013 rok. Mamy 16 województw i 16
Narodowych Funduszy Zdrowia. Zgodnie z przepisami, każdy z nas może
leczyć się gdzie chce, musi tylko jeszcze do końca roku
przedstawić dokument potwierdzający odprowadzanie składek
zdrowotnych, od 2013 roku podobno nie będzie to już potrzebne bo
NFZ będzie wiedział dokładnie kto płaci a kto nie, to bardzo
ciekawe. Ogółem na Mazowszu mieszka ponad 5 milionów Polaków,
średnia wojewódzka wynosi niecałe 3 miliony. Skoro duża część
Polaków leczy się na też Mazowszu, z uwagi na znajdujące się w
stolicy specjalistyczne szpitale, to dlaczego NFZ szacuje budżety
mazowieckich szpitali nie biorąc pod uwagę kosztów ponoszonych
przez te jednostki. Logicznym jest zatem, że jeżeli na Mazowszu
leczy się więcej chorych niż w innych województwach, z uwagi na
to potrzeby finansowe tych szpitali są znacznie większe niż w
pozostałych województwach. To proste jak konstrukcja cepa, ale dla
urzędników w NFZ jest to nie do ogarnięcia.
Drugim
problemem powodującym deficytowe plany finansowe w tym roku oraz w
przyszłym, w szczególności szpitali psychiatrycznych, są
niezmienne od lat kilku dobrych lat ceny poszczególnych badań, czy
jak to tam się nazywa punktów. Jak ma nie być deficytu w służbie
zdrowia skoro koszty szpitali ciągle rosną a świadczenia opłacane
są przez NFZ na stawkach takich jakie były kilka lat temu. Przecież
to chore, wręcz nienormalne i nigdy się nie zbilansuje. Nawet
podnoszenie składki zdrowotnej w tym przypadku nic nie zmieni bo
przecież wycena przez Narodowy Fundusz Zdrowia świadczeń cięgle
będzie zbyt niska do faktycznych kosztów jakie trzeba pokryć.
Chyba, że co roku będziemy podnosić składkę, tylko co się
stanie jak dojdziemy do 100% naszego wynagrodzenia. Uważam, że
sprawami służby zdrowia powinni zajmować się menadżerowie
znający się na zarządzaniu firmą, a nie lekarze.
Politycy
powinni naprawdę się zastanowić nad problemami naszego kraju,
zarówno ci prawicowi nawołujący do wewnętrznej rozróby i zmian w
ławach rządowych jak i ci będący u steru. Nie oszukujmy się na
wzajem, że damy radę, bo aby dać radę trzeba coś robić a ja tu
nie widzę działań tylko walkę o słupki. Jeśli jeden z drugim
nie ma pomysłu co zrobić z bezrobociem, służbą zdrowia i
finansami państwa powinien podać się sam do dymisji. Chyba, że
chodzi tylko o wynagrodzenie, ale to i tak prędzej czy później
będzie musiał zrezygnować.
Z
gadania dzieci nie będzie jak mawia mój znajomy sołtys, myślę,
że nie tylko dzieci. Zdaniem Philipa Zimbardo znanego w Polsce jako
autor książki „Efekt Lucyfera”, który ożenił się z polską
lekarką nomen omen Maślak Krysią więc coś o nas wie i oto jego
osąd: Polacy za bardzo marudzą i użalają się nad sobą, a za
mało są dumni z własnych osiągnięć i ich pięknego kraju. Zatem
od 1 stycznia 2013 roku od rana z uśmiechem na twarzy i z optymizmem
w sercach cieszmy się, że jesteśmy Polakami, że mieszkamy w
Polsce i zwracajmy uwagę na drugiego człowieka. I co najważniejsze
znajdujmy czas dla naszych najbliższych.
Ja
ten nadchodzący rok biorę za bary oczywiście jak to Twardy na
miękko.