Ostatnimi
czasy, czyli ostatnie kilkanaście albo nawet od kilkudziesięciu
lat, podobno Płock żyje z Orlenu, a moim skromnym zdaniem Orlen
żyje, czyli żywi się Płockiem. Ta zależność tylko z pozoru tak
ładnie wygląda. Nie można stwierdzić aby była ona oparta na
rzeczywistej miłości - nawet - platonicznej. Orlen jak żył tak
żyje z Płocka, a Płock tylko istnieje obok Orlenu.
W
lokalnej prasie i na lokalnych portalach ostatnio zawrzało. Ukazało
się dużo informacji o tzw „czarnej liście” czy też „liście
śmierci” płockich przedsiębiorstw, które nie mogą uzyskać
zleceń do prowadzenia prac na terenie koncernu, a nawet gorzej nie
mogą nawet ubiegać się o takowe. Zaraz po tych artykułach
wystąpiła wśród radnych miejskich oraz wśród związków
zawodowych "gorączka sobotniej nocy". Chocholi taniec
podobny do samby zawirował w umysłach i na językach wspomnianych
tu zainteresowanych.
Stało
się i zaatakowali. Kogo ano panującego nam miłościwie prezydenta,
zarzucając mu, że zarząd spółki ma w nosie mieszkańców Płocka,
pracujących w koncernie oraz; samego prezydenta, gdyż na spotkanie
wysłał prawnika, czy też radcę prawnego. Proponuję naszym
zainteresowanym ustalić kim jest wysłany czy też posłaniec i czy
należałoby mu wyciąć język, jak to w „Krzyżakach” my
czytali: w imieniu zarządu Orlenu gość i jakie miejsce zajmuje w
hierarchii spółki. Tańce i wygibasy na nic się zdadzą, bicie
piany i otwarte listy również.
Nie
wiem ile w powyższym prawdy, ale wiem jedno, poprzedni prezydenci
Płocka wraz z radnymi także nie potrafili współpracować czy tez
znaleźć wspólnego języka z Orlenem na tyle sprawnie aby miasto
miało z tego tytułu przez miniony czas jakąkolwiek korzyść. Od
czasu do czasu koncern dofinansowuje różne przedsięwzięcia, jeśli
ktoś ładnie poprosi to zawsze zyska wsparcie, pyskowanie na nic się
zda, jak to w życiu. Przecież: „pokorne ciele dwie matki ssie”.
Niech
nikt nie mówi z zacietrzewieniem, że Orlen zatrudnia mieszkańców
Płocka, bo niby kogo ma zatrudniać; mieszkańców Krakowa? Też
zatrudnia, ale podstawową siłą roboczą są Płocczanie, i to
oddani Płocczanie, Płocczanie którzy budowali ten koncern i którzy
mieszkają z rodzinami często w smudze strasznie miłych lub nie,
jak kto woli, zapachów. /ponoć jak zwracał mi uwagę pewien
samozwańczy purysta językowy posiłkując się GW - Płocczanie -
powinienem pisać przez małe pe, ja pie.... jego uwagi i trwam przy
swoim, bo Płocczanie to Wielcy Ludzie. Amen.
Poprzednicy
obecnego prezydenta Płocka byli bezradni i to jest niezaprzeczalny
fakt. Po co więc teraz radni atakują obecnego włodarza, skoro
wiedzą, że nic na tą chwilę również oni sami nie zrobią.
Chyba, że już rozpoczęli brutalną kampanię wyborczą do jakiej
niestety już przywykliśmy , ale to jeszcze dwa lata więc niech się
nie wystrzelają za szybko z argumentów. Nie bronię Pana
Prezydenta, / tu chyba wystraszyłem się tego purysty, bo jest on
wyjątkowo upierdliwy i jak twierdzi przeżył wielu prezydentów
tego miasteczka jak złośliwie powiada wydaje mi się jednak, że
nie po drodze nam z Orlenem. W Orlenie liczy się zysk bo to przecież
przedsiębiorstwo. Dla czego nam nie po drodze ano to proste jak
budowa cepa, i od razu powiem że cep to takie urządzenie które
było przez rolników wykorzystywane w dawnych czasach do młócenia
zboża, tudzież do utrzymania porządku na gospodarstwie którego
teraz tak brakuje w domach, bo w zarządzie Orlenu nie ma nikogo z
Płocka. Byłem małym dzieckiem kiedy prezesem "kombinatu"
był Pan Jaskóła, i powiem tak, wszyscy doskonale wiedzieli kto
jest prezesem, a najlepiej wiedzieli mieszkańcy. Płocczanie mieli
tam swojego przedstawiciela, który znał potrzeby i wiedział jak
dbać o miasto. Warto zatem poprosić naszych wybranych
przedstawicieli aby coś zrobili, podjęli jakieś działania czy też
jednogłośnie doprowadzili do tego aby nasze piękne miasto miało
swojego przedstawiciela w spółce. Nie drapmy się między sobą,
nie tańczmy, nie kopmy się po kostkach i gdzie tylko popadnie,
tylko walczmy wspólnie, my i nasi przedstawiciele na różnych
szczeblach administracji samorządowej i rządowej. Oby żyło się
lepiej nam i naszym dzieciom. Walczmy to nie znaczy róbmy pikiety,
marsze tylko rozmawiajmy, rozmawiajmy rzeczowo na temat i z
argumentami, słuchajmy drugiej strony bo na tym chyba polega
polityka aby rozmawiać, dyskutować, sprzeczać się dla dobra
wszystkich a nie tylko jednostek.
Pozdrawiam
jak zwykle szczerze uśmiechnięty
Twardy