niedziela, 3 listopada 2013

Zaduma


W dniu dzisiejszym żegnamy jednego z najwybitniejszych Polaków. Ostatni czas, czas związany ze świętem zmarłych i zaduszkami, pozwolił nam na wiele refleksji. Z pewnością w niejednej głowie padały pytania: dlaczego tak szybko, czemu to akurat on, gdzie my pędzimy, co mam zamiar robić od następnego dnia, czemu nie wyszło, ... . Pytań setki a nawet tysiące i tak naprawdę niejasne lub brak odpowiedzi.
Zmienił się cały świat, zmieniliśmy się i my, nie mogliśmy się nie zmienić. Zawsze człowiek stara się dościgać pędzący świat aby inni nie patrzyli na niego jak na dziwaka. Czasem, nawet w Polsce, rodzą się osoby wybitne, na których mijający czas nie ma wpływu. Osoby które żyją życiem opartym na wielu zanikających wartościach, dla których nie liczy się ile mam, czym będę jeździł, gdzie pojadę na wakacje. Liczy się po prostu drugi człowiek. Drugi człowiek ale tak kompleksowo, z jego wadami i zaletami. Można powiedzieć nawet, że dla takich wybitnych jednostek liczy się świat i to co się na tym świecie dzieje. Taki myśliciel, filozof, ktoś kto myśli o innych, najczęściej w ciszy swojego życia nie zwraca uwagi na ubranie, jedzenie ale za to zwraca ogromną uwagę na wypowiadane słowa. Słowa, które dla jednych są siłą napędową do dalszego działania, pozwalają na otrząśnięcie się z marazmu i komsumpcjonizmu, a dla innych, żyjących z dnia na dzień i myślących tylko o sobie, działają jak ogień. Jestem pewien, że taką osobą był Pan Tadeusz Mazowiecki. Człowiek bardzo skromny, człowiek cieszący się każdym dniem, człowiek którego również nasza Polska wiele razy wykorzystywała, ale też za wiele mu nie ofiarowała.
Ja osobiście miałem możliwość raz jeden jedyny w życiu spotkać Pana Tadeusza, a było to w płockim ratuszu i to nie tak dawno. Odwiedził swoje rodzinne  miasto. Widziałem jak podczas wypowiedzi wielu osób myśli skupiony nad wypowiadanymi słowami. Sam niewiele mówił, ale jego charyzmę naprawdę można było odczuć. Reprezentowałem Marszałka Województwa Mazowieckiego. Czytając list bardzo się denerwowałem tym że obok siedzi człowiek który słucha.
Patrząc na zmiany ostatnich 30 lat, codziennych informacji i szalonego pędu, dochodzę do wniosku, że żyje coraz mniej wybitnych Polaków. Z każdym rokiem Ci wartościowi odchodzą i niestety nie widać za bardzo następców. Zastanawiam się czy to trudne czasy przemian w naszym kraju spowodowały „wysyp” wielu idealistów, mądrych ludzi. Porównam ten „wysyp” do powstania np. wielu zespołów rockowych, ale takich które są słuchane przez pokolenia. Z opowiadań rodziców i znajomych lata 80 nie tylko były trudne ale były również bogate w kontakty międzyludzkie. W tym czasie powstały takie zespoły jak Perfect, Budka Suflera, Dżem, Republika, Mannam, Bajm, Lady Pank, Kobranocka i wiele innych. Tworząc i grając koncerty nie myśleli co będą z tego mieli, wiedzieli, że niewiele. Może jakąś lodówkę lub pralkę. Może starczyło na skromne jedzenie. Zarówno teksty piosenek jak i strona muzyczna to miód dla duszy i nie można porównać tych piosenek z dzisiejszym marketingowym bełkotem. Każdy koncert to wydarzenie. I właśnie taki był Pan Tadeusz Mazowiecki, dla mnie był WYDARZENIEM. Może i to moje muzyczne porównanie jest słabe jak na człowieka z wyższym wykształceniem ale to porównanie jest w tym czasie zadumy najłatwiejsze. Kiedyś powstawało Coś a teraz powstaje miernota.

Tym razem nie tak na miękko Twardy.

poniedziałek, 14 października 2013

Taki ładny październik


Początek października obfituje w ważne z punktu widzenia naszego kraju wydarzenia. I nie chodzi mi o obrzydliwe i bezsensowne kłótnie w sejmie na temat aborcji czy też tworzenie nowej partii  politycznej przez „palikociarzy”. Tymi wydarzeniami w moim odczuciu jest nowy rok akademicki, a więc inauguracja.

W jedną z ostatnich niedziel wybrałem się na taką uroczystość zorganizowaną przez Szkołę Wyższą im. Pawła Włodkowica w Płocku. Dobre tempo tego wydarzenia, ciekawe postaci z pierwszych stron gazet oraz wykład inauguracyjny prof. Nałęcza uzmysłowił mi zachowania niektórych polityków, a w szczególności młodzieży Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Mówią o sobie socjaliści, ale oprócz haseł rzucanych na potrzeby pokazywania mordek w mediach, rozdawania w trakcie kampanii wyborczej jabłek z samego rana przed fabrykami, nawoływania do walki z kościołem katolickim i marszałkiem województwa mazowieckiego, tego socjalizmu nie uwidzisz. Zacznę od naprawdę ciekawego wykładu profesora Nałęcza na temat funkcji a właściwie roli czy też  uprawnień jakie posiada głowa państwa - prezydent.

Profesor rozpoczął swoją wypowiedź od zacytowania wypowiedzi obecnego premiera w momencie pytania czy będzie premier startował w wyborach prezydenckich. Premier mając nosa i spryt wyrobiony na salonach odniósł się do tego pytania  w sposób bardzo wzorowy jak na polityka stwierdzeniem, że nie interesuje go pilnowanie żyrandola w pałacu prezydenckim. Czyżby premier potraktował głowę  państwa jako głowę państwa, która na swoim stanowisku nie ma nic do roboty i nie ma nic do powiedzenia? Ależ skąd, premier znając historię przed i powojenną, sposób wytyczania uprawnień i walki politycznej, podsumował tym stwierdzeniem sposób kreowania przez niektóre partie polityczne oraz media ważności tegoż stanowiska.

Profesor w sprawny sposób opowiedział historię osłabiania i wzmacniania pozycji prezydenta na przestrzeni ostatnich stu lat. Gdy opowieść zahaczyła o lata budowania Polski demokratycznej, wyłaniającej się krwawo z ciemności komunistycznej po 89 roku uzmysłowiłem sobie, ze faktycznie stwierdzenie TKM w ustach czerwonych kmerów, jak to mówi jeden płocczanin, jest ciągle na topie. Pan Nałęcz opowiadając o pierwszych latach prezydentury Lecha Wałęsy sam przyznał, że z upływem czasu i po mimo osobistego przynależenia do „czerwoniaków”, dostrzega w sposób bardzo pozytywny dążenie prezydenta Wałęsy do uzyskania i utrzymania roli silnego przywódcy, tak jak chciał tego Piłsudski. Historia walki politycznej pokazuje jak to właśnie socjaliści w początku budowania demokratycznego państwa polskiego starali się odebrać cechy przywódcze, możliwość kontroli nad sejmem słynnemu Lechowi. Gdy nasz noblista przegrał w kolejnych wyborach prezydenckich z niebieskookim lwem lewicy, tańczącym w rytm pioseneczki „Olek, Olek” jego partyjni przyjaciele, słynni nie tylko z ordynackiej ale i z afery kolejnego lwa lewicy Rywina czy też afery starachowickiej, ubrani w sweterek, notabene ciągle na topie po kilkunastu latach nieobecności, odpuścili sobie walkę mająca na celu osłabienie wpływu stanowiska prezydenta na losy naszego kraju. Po co osłabiać prezydenturę skoro prezydent jest nasz. Konkludując nic za bardzo się w polityce tego ugrupowania nie zmieniło, jak jest taka potrzeba i chcą zabłysnąć to walczą z każdym i o wszystko a jak już osiągną wymarzony cel to ciągną w swoją stronę.

Moje wypociny, może trochę chaotyczne, odnoszą się jednak do ostatniego boju, chyba teraz najsłynniejszego obecnie socjalisty Mazowsza wspieranego ukradkiem przez pana w sweterku i przyjaciela takiej pani Aleksandry, która zniknęła z ekranów po nieudanym wpisie w ustawie „lub czasopisma”, z zarządem województwa mazowieckiego a w szczególności z marszałkiem tegoż województwa. Walka nierówna, walka prymitywna, walka opierająca swe argumenty po stronie SLD na myciu samochodów służbowych, zużyciu kawy w urzędzie a może jeszcze przed świętami, na ilości  zużytego papieru toaletowego.

O problemach systemowych  Mazowsza z słynnym już na całą Polskę „Janosikowym” wie już każdy i bardzo dobrze. Szkoda, że dopiero po pięciu latach od zgłoszenia przez władze Mazowsza tego problemu i dzięki PSL zaczyna się nad nim debata. To jest jedna strona medalu. Druga strona medalu to chęć odebrania władzy PSL w samorządzie województwa i dołączenie do watahy Tuska w sejmie przez wygłodniałych „czerwoniaków”. Oczywiście będą mówić, że PSL również głosował za „janosikowym”. Pewnie , że głosował przecież solidarność społeczna jest bardzo ważna ale czasy się zmieniają więc i naliczanie „janosikowego” powinno się zmienić. Właśnie RIO wypowiedziała się na temat problemów Mazowsza. Z pustego i pan Grzegorz nie naleje, chociaż mądrzy się i sztywnieje.

Jednym z przykładów braku zdrowego rozsądku i grania na czas bez odwagi i odpowiedzialności jest fakt bezpłciowego odniesienia się do zakończonego referendum w naszej pięknej stolicy. Chciałbym aby mieszkańcy Mazowsza zobaczyli jak działacze SLD podchodzą do odpowiedzialności za problemy całego kraju na przykładzie właśnie Mazowsza. Kiedy część prawej strony politycznej było za odwołaniem prezydenta Warszawy cześć byłą przeciw tak jak PSL i wspiera kandydatkę co robiło SLD? Ano jak to już bywało chowa głowę w ramiona, nakrywa grzywą i wstrzymuje się od deklaracji politycznej licząc, że może coś się uda urwać przy tym torcie. Ciekawe jak to będzie odebrane przez Panią Prezydent po wygranym referendum.        

Jak historia pokazuje tylko dzięki PSL rozkrzyczani socjaliści, z twarzą posłanki Sensyszyn walczącej z siłą inkwizycji z kościołem, zaistnieli po roku 89 na scenie politycznej i z tym PSL walczą. Niedoceniane jeszcze przez Polaków ugrupowanie środkowej sceny politycznej w naszym kraju jest wyraziste i myślę, że spokojnie z tej konfrontacji wyjdzie bez szwanku a nawet z lepszym wynikiem wyborczym w przyszłym roku. Patrząc na działanie Marszałka województwa mimo ognistej i aż purpurowej krytyki ze strony socjalistów robi po prostu to co do niego należy. Buduje, otwiera, podpisuje kolejne umowy aby na Mazowszu żyło się lepiej.  Wie po prostu, ze odpowiedzialność w trudnych chwilach zastygłej gospodarki polega na ciągłym budowaniu a nie ujadaniu. Ja nie kupuje darmowych jabłek socjalistów, którzy kilka lat temu po wyborach schodzili ze sceny politycznej w hałasie głośnych skandali z przytupem TKM.

sobota, 12 października 2013

Płocka obwodnica


Każdy kolejny dzień w naszym życiu przynosi niespodzianki. Stwierdzenie to jest bardzo trywialne ale jakże trafne. Życie w naszym mieście również przynosi codziennie niespodzianki, zarówno te pozytywne jak i negatywne. Ostatnimi czasy wiele ciekawych rzeczy dzieje się w sferze działalności społecznej różnych grup.

Bardzo ciekawym przedsięwzięciem jest ogłoszona na facebooku na szeroką skalę akcja „Obwodnica dla Płocka”. Pan Gryszpanowicz jako pierwszy podjął się publicznej debaty nad możliwościami i rozwiązaniami tego chyba największego problemu naszego Płocka. Każdy Płocczanin, czy to prezydent, radny czy zwykły mieszkaniec wie, że bez obwodnicy to miasto nie tylko będzie notorycznie zakorkowane ale zacznie być w tempie geometrycznym nieatrakcyjnym punktem na mapie dla potencjalnych inwestorów. Oczywiście jak to w debacie publicznej rozwiązania proponowane przez Pana Piotra mają swoich zwolenników i przeciwników. Ja osobiście uważam, że przy braku współpracy włodarzy miasta oraz okolicznych gmin do niczego nie dojdziemy i nie wybudujemy obwodnicy. Nie ukrywam również, że nie wierzę  w możliwość wpisania do ogólnopolskiego planu budowy obwodnica na lata 2014-2020 przez polski Rząd. Po pierwsze dlatego, że jak zwykle nie ma pieniędzy, po drugie mimo największych chęci brakuje motywacji większości osób zainteresowanych ty tematem z uwagi na brak pieniędzy w budżecie RP, po trzecie bez pozyskania strategicznego partnera prywatnego jakim jest np. PKN Orlen nie ma na to szans. Bardziej jestem skłonny postawić wirtualne pieniądze na wspomnianą współpracę samorządów lokalnych. Jestem pewien, że potencjalna wola samorządów i rozpoczęcie wspólnych rozmów doprowadziłoby o wiele szybciej do zapoczątkowania prac w tym kierunku niż męczenie tematu rządowego programu budowy obwodnic. Nie chciałbym tymi swoimi wątpliwościami gasić rozpalonych nadziei Pana Gryszpanowicza, wiem tylko, że jeśli sami nie zaczniemy planować i rezerwować środków na ten cel w budżetach miasta i gmin to nic z tych wielkich planów nie wyjdzie.

Kolejnym problemem dla mnie jako płocczanina jest panujący na głównej ulicy Płocka notoryczny brud. Chodzi mi tutaj o ulice Tumską. W ostatnia niedzielę maszerowałem spokojnym krokiem przed godziną 10 na mszę świętą do naszej bazyliki katedralnej z okazji inauguracji roku akademickiego Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku. Nie mogę ukryć swojego niezadowolenia z powodu totalnego bałaganu na tej ulicy. Nie było stosu śmieci i biegających szczurów, chociaż tych ostatnich Płock ma pod dostatkiem, ale wszędzie gdzie okiem nie zerknąłem było naprawdę brudno. Zdaję sobie sprawę, że była niedziela ale niestety służby odpowiedzialne za sprzątanie miasta już po raz kolejny nie zdały egzaminu. Zarówno śmietniczki jak i chodniki były wstrętnie brudne. Było mi po prostu wstyd. Nasze miasto zasługuje na czystość. Zbliża się zima, widząc obecne podejście służb sprzątających, pamiętając ubiegłą zime i zasypane i oblodzone chodniki już się obawiam paraliżu miasta, złamanych rąk i nóg u starszy osób.   

Na koniec coś miłego. Bardzo podoba mi się działalność Muzeum Żydów Mazowieckich. Nie tak  dawno było otwarcie a już tak wiele się wydarzyło. Koncerty, wystawy i spotkania z ciekawymi ludźmi dają gwarancję na intelektualny i kulturalny rozwój tego miasta. Za to dziękuję. Wybieram się już niedługo na spotkanie z Władysławem Bartoszewskim.

Twardy na miękko

piątek, 27 września 2013

Jedna z sesji rady miasta Płocka

Do nadchodzących wyborów samorządowych już tylko 14 miesięcy. Przyszły rok, rok 2014, z pewnością będzie rokiem cudów, cudów nad urnami.  Będziemy wybierali zarówno radnych miasta jak i prezydenta. Praktycznie każde ugrupowanie polityczne mające swoje struktury w naszym mieście ostrzy sobie zęby na i zaczyna prężyć muskuły. Dodając istniejące stowarzyszenia oraz biorąc pod uwagę  słuchy o  możliwych komitetach z pewnością zrobi się bardzo ciekawie. Zastanawiam się czy merytorykę przesłoni ślepa walka polityczna. 

Ostatnia sesja rady miasta zawierała ładunek emocji skierowany przez największą  płocką  opozycję czyli PiS na panującego prezydenta i jego zastępców.  Będąc na pierwszej części sesji, na której poruszano sprawy zagospodarowania przestrzennego i polityki rozwoju sportu w Płocku doszedłem do wniosku, że opozycja w radzie miasta jest bardzo marna. Środowiska prawicowe, rozbite właściwie na dwa, czyli PiS oraz PJN, wspomagane dodatkowo przez byłego prezydenta, niczym lokomotywa z wiersza Tuwima ruszyły do ataku bardzo ospale. Zarzuty kierowane pod adresem prezydenta Nowakowskiego oraz sposób prowadzenia tej dyskusji były bardzo słabe i rzucane niemrawe a nawet trochę moim zdaniem wymuszone.  

Każdy chce zaistnieć ale nie ma pomysłu jak. Będąc w znacznej mniejszości, mocno prawostronni radni, wspomagani na co dzień zawiązkami zawodowymi i kościołem, i tak wiedząc, że nic nie mogą zrobić, biją pianę i liczą na głosy analizując słupki wyborcze. Szkoda, że ta piana to taka słodka pianka do zjedzenia przez dzieci a nie piana z białą grzywa na wzburzonym oceanie. Mimo tego nudnawego spierania się radnych o przyszłość naszego miasta, cieszę się, że na sesji było sporo radnych osiedlowych.

To ciekawe gremium wsłuchiwało się w nudny dialog. Przyglądając się działalności rad osiedlowych stwierdzam, że jest na zebraniach dużo ciekawiej i bardziej emocjonująco. Większość radnych osiedlowych podeszło do sprawy bardzo poważnie i starają się naprawdę zrobić coś pożytecznego dla swoich mieszkańców. Z obserwacji śmiem stwierdzić, że najbardziej ambitne są rady osiedli na osiedlach: wyszogrodzka, winiary, zielonyjar, radziwie i ciechomice.
Ciekawi mnie tylko skąd w budżecie miasta pan prezydent weźmie obiecane 500 tyś na każdą radę. Czy to będą środki z nowego rozdania budżetu obywatelskiego czy może z planowanych inwestycji.


Nadchodzące wybory to obecnie dla mnie nie najważniejsze wydarzenie, martwią mnie problemy nauczycieli, w szczególności szkół ponadgimnazjalnych. We wcześniejszym felietonie pisałem o nadchodzących problemach z demografią i nadchodzących zwolnieniach w tej grupie zawodowej. Dając wskazówkę propagującą zmniejszenie liczby uczniów w klasach myślałem, że płoccy samorządowcy znajdą rozwiązanie ale widać, że nie martwią się za bardzo nauczycielami. Jest to smutne, jest to przykre i powinno nam mieszkańcom dawać do myślenia kogo wybierzemy w nadchodzących wyborach samorządowych. Inwestycje lepsze lub gorsze zawsze będą ale czy opłaca się zmniejszać poziom edukacji w naszych szkołach poprzez zwolnienia nauczycieli? To pytanie zostawiam otwarte. 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Cud nad urną

Jak ten czas szybko mija. Wraz z końcem wakacji, kiedy rozleniwiona młodzież szykuje się do szkoły, zakończyło się wewnętrzne klepanie po plecach w Platformie. Jaka to ogromna przewaga Tuska nad Gowinem. Uśmiech premiera mówi wszystko, i po ci to było synu marnotrawny, ale marnotrawny tylko przez chwilę. Przecież zdaniem premiera Polska to wolny kraj zamieszkały przez ponoć wolnych obywateli. Oczywiście wygrana jest wygraną, ale jest to wygrana nad wyraz mizerna. Tak jak mizerne jest to całe rządzenie. Po pierwsze frekwencja tych wewnętrznych wyborów była tragiczna. Tylko 50% członków partii oddało swoje głosy, ten wynik pokazuje dwa oblicza. Albo członkowie mają premiera i swojego prezesa głęboko w poważaniu, bo dobrze im się zarabia w czasie obecnego rządzenia, albo 50 % członków to tylko listy z nazwiskami pokazujące jaka jest siła osobowa tej partii. Po drugie; być może nawet członkowie panujących liberałów widząc dzień za dniem w wiadomościach niekompetencję ministrów mają dosyć takiego stanu rzeczy. I jak tu teraz w nadchodzących wyborach zachęcić Polaków do pójścia do urn skoro nie można liczyć nawet na własnych członków. Tak to jest, kiedy partia tworzona jest ze zbieraniny osób odchodzących z różnych działających ugrupowań lub ugrupowań będących w stanie likwidacji lub już nieistniejących. Chęć bycia trybunem ludu jest przeogromna.

Patrząc na koalicjanta, czyli PSL, platformersi muszą się jeszcze dużo uczyć. Na kongresie Polskiego Stronnictwa Ludowego była i rywalizacja uwidoczniona w przemówieniach jak i frekwencja. Jeden z kandydatów na prezesa nawet klękał dziękując za oddane głosy. Ludowcy podchodzą do wyborów w partii odpowiedzialnie, stawiają się na kongresie licznie i widać w ich oczach zaciętą rywalizację. Tam wygrywa kandydat na prezesa kilkunastoma głosami a nie dziesiątkami procentów przy makabrycznie niskiej frekwencji. Szkoda, że społeczeństwo nie daje większego mandatu zaufania temu ugrupowaniu. Odwoływanie się PSL-u do tradycji, kultury, religii ma ogromny sens. Bez tych wartości, bez spojrzenia na rolę ziemi i pracy mieszkańców wsi nie ma i nie będzie państwa, tym bardziej państwa polskiego. 

Moja negatywna ocena nie jest i dla mnie przyjemna. Tak jak większość liczyłem na mądre rządy tej ekipy, ale co zrobić kiedy po szumnie zapowiadanych reformach, dojściu do władzy na fali świetnego wizerunku,  a obecnie braku wyobraźni i dużej dozy głupoty nie da się inaczej pisać. Jedynym plusem jest wywalczenie w nowej perspektywie UE miliardów złotych.

Z jednym się zgadzam, osoby które starają się robić rozłamy w partii powinny być z niej usuwane. Nie może być tak, że będąc ministrem kopie się swojego zwierzchnika. W partiach potrzebna jest wewnętrzna rozmowa, rozmowa, w której każdy może wypowiedzieć swoje zdanie. Jak to się kolokwialnie mówi, dajmy sobie po pysku ale jak wychodzimy na „korytarz” to trzymamy sztamę i mówimy jednym głosem. Brakuje takiego podejścia na wielu płaszczyznach.

Tytuły na stronach internetowych wieszczą już koniec kryzysu. To pozytywne ale czy prawdziwe i realne. Jakoś jeszcze tego nie odczuwamy. Jako mieszkaniec Mazowsza jestem zły na działanie p. Rostowskiego w sprawie „janosikowego”. Brak zrozumienia dla argumentów samorządu województwa mazowieckiego pokazuje brak szacunku dla mieszkańców tego największego województwa, ale już, nie najbogatszego.

W poprzednich wyborach szliśmy z powodu obawy przed Prawem i Sprawiedliwością. Część wyborców głosowała tylko na PO, ponieważ nie wierzyła już Pisowi, a co będzie w następnych wyborach? Może zbierane czy też pożyczane zegarki przez p. Nowaka albo krzesła p. Sikorskiego pozwolą na przekonanie Nas o pozytywnych walorach rządzenia w tym kraju przez liberałów.
Twardo przewiduję twarde lądowanie.

Twardy na mięko.

niedziela, 11 sierpnia 2013

WAKACYJNY TELERANEK



Wakacje to okres rozleniwienia, odpoczynku i plażowych szaleństw. Od rana na szklanym ekranie snują się reklamy i twarze celebrytów. Pamiętam czasy kiedy w publicznej telewizji można było oglądać polskie seriale dla dzieci i młodzieży, np.: „Wakacje z duchami” czy „Pan samochodzik”. Były to bardzo ciekawe i bardzo pouczające.

Jeszcze jestem przy swoim urzędniczym biurku, ale czuje już ten powiew bałtyckiego powietrza. Zasiadając w sobotni poranek do śniadania nie omieszkałem włączyć „pochłaniacza czasu”. Patrząc przez chwilę na ekran odbiornika doszedłem do wniosku, że milej będzie się zajadało sprzedawaną w marketach zdrową żywność w ciszy. W głowie i tak ciągle szumiały mi dwa tematy „ludobójstwo” i „ubój rytualny”. Nad użyciem słowa „ludobójstwo” nie będę się wypowiadał. Jeszcze na szczęście zbyt mało widziałem w swoim życiu i zbyt mało przeczytałem książek aby podnosić ten temat. Dla mnie każda krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi powodująca śmierć jest złem samym w sobie. Chciałbym tylko zadać pytanie tym mądrachełkom politycznym czy umieranie dzieci z głodu, braku wody lub w wyniku niewolniczej pracy to jest ludobójstwo czy może naturalna selekcja? I to chyba tyle na ten temat, bo co tu pisać. Mądrzą się miesiącami ale pozwalają w majestacie prawa na wyniszczanie następnych pokoleń. Nie oszukujmy się teraz są czasy podłe, bardziej liczy się ekonomia państwa niż godne życie obywateli.

Ta druga sprawa jest w pewnym sensie a właściwie może być jednym z elementów pomalutku rozpoczynającej się kampanii wyborczej. Za chwilę w Polsce będą rzucane hasła oni byli za ubojem. Oczywiście zwierzęta potrzebują ogromnego wsparcia człowieka. W wielu przypadkach bez naszej ingerencji nie są w stanie przetrwać i zejść z tego świata. Politycy będący przeciw rytualnemu zabijaniu zwierząt hodowlanych i jednocześnie wieszający wszędzie krzyże powinni przeczytać sobie Stary Testament. O ile dobrze zapamiętałem treści z tej księgi, to w wielu miejscach nasi bracia dokonywali rytualnego poświęcenia zwierzęcia hodowlanego ku chwale Najwyższego. Czemu zatem zamiast naprawdę zajmować się rzeczami ważnymi dla obywateli robią przedstawienia w sejmie. Co zrobić z rolnikiem, który chcąc zjeść rosołek lub czarninę podchodzi do kury lub kaczki z siekierą i odcina głowę wymienionych na pieńku bez znieczulenia. Przecież to to samo co ubój w rzeźni tylko na mniejszą skalę. Co z miejscami pracy, które pewnie będą likwidowane dzięki ambicjom sejmowych populistów. Zgadzam się w tym względzie z ministrem rolnictwa z PSL. Niedługo będziemy słyszeli Polska dla Polaków, przecież coraz więcej narodowców ma darmową reklamę w tv.

Największe i to bardzo negatywne wrażenie zrobiła na mnie informacja ministra finansów o wzroście dziury budżetowej i to aż o 16 czy 20 miliardów naszych złociszy. To jakiś koszmar. Jak to się dzieje, albo inaczej jak to się robi, że najpierw jest wspaniale, wzrost gospodarczy i w połowie roku jest tragicznie. Chyba ktoś nie potrafi analizować informacji i uśmiecha się nawet jak śpi. Chcąc nie chcąc zajrzałem do Wikipedii, aby dowiedzieć się troszkę o edukacji pana ministra. Otwieram, nie powiem na początek jest dobrze, widać, że świata zwiedził trochę, napisał kilkanaście publikacji, może nie takich dobrych i opłacalnych jak Harry Potter, ale coś o UE i sprawach postkomunistycznych, i z pewnością liznął nawet edukacji przy Panu Balcerowiczu. I tu pierwsze zdziwienie. Z tego co ostatnio słyszałem w szklanym okienku chodziły słuchy iż p. minister również doszedł do wniosku, że to wszystko przez Balcerowicza. Może niech Pan Balcerowicz jednak wróci na to stanowisko ministerialne skoro i tak wszystko co złe w finansach Polski to jego wina. Jak wróci to będziemy mieli jednego winnego a tak to wszystko się rozmydli i nie będzie winowajcy. Nie będą powstawały kolejne komisje śledcze. Facet, czyli p. Rostowski podczas tworzenia budżetu miał chyba „pomroczność jasną” skoro taka duża różnica wyszła. Rozumiem 3-5 miliardów ale nie 16 czy 20.

Może naprawdę w tej polityce trzeba postawić na świeżość. Te niektóre twarze parlamentarne z uśmieszkami w stylu i tak nic nam nie zrobicie tylko zagłosujecie na nas powodują u mnie odruch wymiotny. W samorządach widać odpowiedzialność, ponieważ decyzje wójtów i marszałków nie rozmywają się tylko dotyczą bezpośrednio mieszkańców konkretnych gmin, powiatów i województw. A w sejmie od wielu lat napierdzielą worek bezsensownych ustaw, każda do poprawki i zadowoleni wtykają główki w obiektyw kamer jak to się napracowali i ile to zrobili. Oczywiście są również w Sejmie posłowie odpowiedzialni, ale to niestety zdecydowana  mniejszość.
No nic jadę nad nasze morze prześladowany przez zmorę twarzy ministra finansów i skarbowców którzy już wyciągają do nas szpony po kolejne złotówki aby minister był ministrem a polskie „Słońce Peru” mógł mówić w jakim to wspaniałym kraju mieszkamy.
Prośba do dziennikarzy: chciałbym w końcu usłyszeć w tv innych posłów co mają do powiedzenia w różnych sprawach, a nie tylko Kaczyński, Tusk, Miller. Proszę o posłów z dalszych ław sejmowych bo wygląda na to, że pozostali nie mają nic do powiedzenia. Jeśli tak to po co aż 460 wystarczy 3 lub 5, chyba, że pozostali są tylko i wyłącznie maszynką do głosowania. Mam nadzieję, że nie.
Postaram się na miękko wejść do zimnego Bałtyku.

Pozdrawiam Twardy... jak zawsze...

wtorek, 11 czerwca 2013

Książęcy Płock


Zielona skarpa ze strzelistymi wieżami, srebrzysty wieczorny wiślany blask wody, stalowy most, zabudowywane osłoną molo oraz brudna kopuła odremontowanego amfiteatru to widok, który ma przed oczami każdy zbliżający się do Płocka mostem Legionów Piłsudskiego. Całe szczęście, że oczom ukazuje się dużo zieleni zakrywającej nie tylko skarpę, ale i zabudowania. Od strony północnej też jest zielono. Zielone pola, sady, a w oddali wysokie kominy Orlenu, pracodawcy wielu płocczan. Żyjąc w naszym mieście już grubo ponad 30 lat, przyglądam się mu uważnie i z coraz większą troską. 

Martwię się tym, że mieszkańców zaczyna ubywać, a tym, którzy zostali coraz trudniej znaleźć zatrudnienie. Szczególnie młodym, często wykształconym, ale bez doświadczenia. Płock do niedawna miasto wojewódzkie, teraz ośrodek, z którego ubywa mieszkańców na rzecz okolicznych gmin.

Każdy szuka wytchnienia i ciszy, która pozwala uspokoić znerwicowany organizm. Podobno władze miasta chcą walczyć z hałasem, zmniejszając dopuszczalną prędkość pojazdów do 30 km/h. Brawo, jakaż to ulga dla naszych uszu i jakie wyzwanie dla naszych płuc. Były czasy, kiedy pojazdy poruszały się z prędkością 5 do 10 km/h napędzane owsem. Z całą pewnością nie zatruwały powietrza jak spaliny samochodowe. Zresztą w Płocku mieszkało wówczas nie więcej niż 30 tysięcy ludzi, zaś Kostrogaj, nie mówiąc o Podolszycach, były podmiejskimi wioskami. Redukcja prędkości samochodów na pewno nie zmniejszy hałasu, natomiast wzrośnie emisja szkodliwych gazów. Takie działanie z pewnością przyczyni się do zwiększenia i tak już długich kolejek w przychodniach i szpitalach. Nie widać w tym logiki.

Zatłoczone ulice dużą liczbą samochodów oraz ciągłe remonty dają się nam codziennie we znaki. Oczywiście cieszymy się z nowych inwestycji drogowych, im więcej dróg, tym więcej ich remontów, można tak to nazwać po wieloletnich obserwacjach. Niektóre miasta europejskie zachęcają turystów zielenią i zabytkami, ciekawą architekturą, szybkim dojazdem do miasta, my będziemy wabić turystów odurzeniem wywołanym spalinami oraz galeriami, ale handlowymi. Przecież centrum Płocka budzi się tylko wtedy, kiedy jest jakaś duża impreza. Codzienność omija bankową ulicę Tumską, która umiera, podobnie jak cała dzielnica staromiejska.

Jakoś przez tyle lat nie dorobiliśmy się, moim zdaniem, władz, które w tworzonych wizjach rozwoju miasta myślą kategoriami wielu lat. Co będzie z Płockiem za dwa czy trzy pokolenia, jak będziemy postrzegani w całym naszym regionie i kraju? W jaki sposób będziemy współpracować z okolicznymi gminami i powiatami (jeśli ocaleją), czym zachęcimy turystów z Polski i zagranicy, aby zostawiali w Płocku swoje pieniądze. Wszyscy skupiają się tylko na tym, co tu i teraz. Nadal około 2000 rodzin płockich nie ma własnego mieszkania. Liczy na lokale komunalne, w tym pewnie większość na mieszkania socjalne z uwagi na brak środków do życia. Coraz więcej osób jest bez pracy. Tłumaczymy sobie, że mamy kryzys jest na świecie, a Hiszpanie i Portugalczycy mają przecież gorzej. Dziwne to, skoro dla piłkarzy nożnych, ręcznych także Półwysep Iberyjski to nadal raj.

Wróćmy na nasz grunt. W Płocku stworzono radę przedsiębiorców, radę seniorów, radę młodych samorządowców ze szkół średnich i co z tego wynika? Gdzie wizja i misja naszego miasta? Gdzie nowe przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej kilkadziesiąt pracowników, gdzie są tereny inwestycyjne? Nie mówmy, że w Parku Przemysłowo-Technologicznym, to stanowczo za mało.

Drodzy Czytelnicy wracając codziennie z pracy w coraz to większych korkach zwróćcie uwagę na firmy, które zachęcają do… współpracy. Popatrzcie na latarnie i słupy, a znajdziecie na nich ogłoszenia o szybkich pożyczkach gotówkowych. Chwilówki, pożyczki bez BIK, kredyty na dowód, pożyczki wakacyjne czy na komunię lub chrzest, to największa oznaka postępującej biedy. Niestety, nie omija również bogatego, książęcego Płocka.

środa, 5 czerwca 2013

Płocka edukacja


Zaraz po świętach majowych w całym kraju występuje ogromne napięcie związane z arcyważnym egzaminem maturalnym. Panikuje młodzież, panikują rodzice i oczywiście nauczyciele. Jedynie Pani Minister śpi spokojnie wiedząc, iż zaoferowany program edukacji młodzieży jest na tyle ambitny, że część maturzystów zda, część będzie miała poprawki, a część będzie musiała podchodzić do egzaminu jeszcze raz. Wszyscy co roku kibicujemy młodym ludziom, którzy zdają pierwszy w życiu egzamin dojrzałości.

Wyczytałem ostatnio w mądrym opracowaniu – pozyskanym podczas konferencji dotyczącej Krajowego Raportu o Rozwoju Społecznym Polska 2012 organizowanej w Towarzystwie Naukowym Płockim przez CIFAL – że bardzo ważnym czynnikiem rozwoju społecznego jest edukacja przedszkolna. Drugim pozytywnym czynnikiem wynikającym z edukacji przedszkolnej jest możliwość rozwoju zawodowego rodziców posyłających dzieci do przedszkoli i ma to naprawdę sens.

W mieście Płocku z przedszkolami nie jest najgorzej, są przecież i publiczne i prywatne, nie ma większego problemu z miejscami dla maluchów. Gorzej wygląda sprawa z reformą szkół, w szczególności podstawowych. Niż demograficzny robi swoje i coraz trudniej władzom miasta uciekać od tego co nieuniknione, czyli zwolnień. Biorąc pod uwagę zawirowania na linii ZNP – miasto nie wygląda to najlepiej. Niestety już nawet nowopowstała Młodzieżowa Rada Gminy została wkręcona w polityczna maszynkę miejscowych polityków w tym aspekcie. Likwidacja Gimnazjum nr 2 to nie jest rozwiązanie, to tylko odłożenie nawarstwiających się problemów nie tylko Płocka.

Problem edukacji w Płocku nie dotyczy tylko zmniejszającej się ilości dzieci, ale również warunków w jakich się one uczą. Chcąc mieć mądrą i ambitną młodzież, z perspektywami na lepsza przyszłość, pracę i wzrost wpływu z lokalnych podatków myślę, że miasto powinno postawić przede wszystkim na zmniejszenie liczby uczniów w klasach i zwiększenie przekazywanych środków na bazę dydaktyczno- techniczną. Takie zrozumienie tematu spowoduje zmniejszenie napięć związanych z nadchodzącymi zwolnieniami oraz przyczyni się do skupienia większej uwagi przez nauczyciela na uczniu. Dzieci będą lepiej przygotowane, co da perspektywę na szybszy i lepszy rozwój nowego pokolenia. Zdaję sobie sprawę, że na prawdziwy rozwój edukacji potrzebne są ogromne środki finansowe, ale są obszary, w których oszczędności są niewskazane – do takich zaliczam edukację i zdrowie. Albo zależy nam na zdrowym wykształconym społeczeństwie, innowacyjności gospodarczej i badaniach albo będziemy w niedługim czasie ściągać bezrobotnych z krajów afrykańskich i azjatyckich. Stłumiony rozwój w tych obszarach doprowadzi nas do zapaści demograficznej i cofaniu się w rozwoju nie tylko intelektualnym, ale i materialnym.

Pod koniec maja byłem na ciekawym spotkaniu z prof. Szewachem Weissem w Muzeum Żydów Mazowieckich. Spotkanie to trwało ponad godzinę. W pewnym momencie jeden z uczestników tego spotkania stwierdził, że ponad 25% noblistów to właśnie Żydzi i zadał od razu pytanie dlaczego tak się dzieje. Pan Szewach zamyślił się na chwilkę i opisał nam proces wczesnego kształcenia izraelskich dzieci. Najważniejszym elementem tej układanki jest rozpoczęcie w bardzo wczesnym okresie życia każdego Izraelczyka edukacji. Każde dziecko w wieku dwóch lat zaczyna już czytać, rodzice starają się zaszczepić w tak małych dzieciaczkach chęć do nauki. Ten pęd do nauki wywodzi się tak naprawdę z historii ludu izraelskiego, jego trudnej i często gorzkiej historii. Na przestrzeni wieków każdy Izraelita musiał szybko przystosowywać się do zmiennych warunków życiowych aby przeżyć. Silna więź z rodziną, bardzo szybki i wczesny okres edukacji nadal dają gwarancję wysokich osiągnięć w różnego rodzaju dziedzinach naukowych.

Planowane wydatki na szeroko pojętą naukę w 2013 roku wyniosą tylko 0,4 PKB (łącznie z dofinasowaniem z Unii Europejskiej), co stawia Polskę na ostatnich miejscach wśród krajów unijnych. Przy takim tempie rozwoju i dofinansowania nauki dopiero w 2023 przekroczymy limit 1% PKB. To chyba tylko nieznacznie mniej niż środki wydawane na zegarkowe prezenty.

Co zatem zrobić? W przypadku Płocka najprościej pomyśleć i zamiast kolejnych igrzysk w postaci budżetu obywatelskiego czy śniadań tudzież podwieczorków w galeriach handlowych, zaprosić do rozmów przede wszystkim dyrektorów szkól i nauczycieli i postawić na jakość, a nie na ilość i słupki wyborcze. Musimy zadbać o nasze dzieci a najlepiej poprzez dobrze przygotowaną edukację. Nie wolno marginalizować oświaty, o czym wiedzieli nasi myśliciele już przed wiekami.

Jak zwykle na miękko


piątek, 12 kwietnia 2013

Kalendarz Polityczny



Jest w kalendarzu naszej narodowej martyrologii wiele dat, do których się często odnosimy w różnych aspektach, ale 10 kwietnia pozostanie zapewne na długo w naszej pamięci i historii o emocjach nie wspominając, a te są coraz większe wraz z upływem czasu. Premier Tusk powiedział, że przyjdzie taki dzień, że ta tragedia nie będzie dzielić Polaków i sam zapewne nie przewidywał, że stanie się to tak szybko. W dwa dni po tej wypowiedzi 98% widzów pewnego programu telewizyjnego zagłosowało za tym aby powołać międzynarodową komisję śledczą do sprawy zbadania katastrofy smoleńskiej. To pokazuje, że obywatele naszego nieszczęśliwego kraju dostrzegają bezsilność rządzących. Tu jest link: http://www.tvp.pl/vod/audycje/publicystyka/jan-pospieszalski-blizej/wideo/11042013/10484198

Teraz z innego podwórka. Troszkę o przestrzeni politycznej. Na początek mamy nowe rozdania i problemy. Największe przegrupowania sił po lewej stronie oraz nagonka oczywiście na... A no na najstabilniejszą partię Europy a może i Świata czyli na PSL.
Pewnie na jakieś zamówienie, dziennikarze podobno najbardziej niezależnej i opiniotwórczej tv przyjechali do płockiego grodu badać nepotyzm w strukturach jednostek samorządowych. Na cel poszły najpierw relacje sejmowe, a następnie Starostwo Powiatowe oraz jednostki Samorządu Województwa Mazowieckiego. Mnie najbardziej przypadła do gustu wypowiedź Starosty Płockiego, który stwierdził, że na stanowiskach dyrektorskich zatrudnione są osoby związane właśnie z PSL ponieważ te osoby są najlepsze, powtarzam, to ja powtarzam najlepsze, koniec kropka, a nawet wykrzyknik! To bezsprzeczna prawda wynikająca, po pierwsze z obecności PSL na arenie politycznej i samorządowej - od zawsze, a po drugie dzięki temu osoby mogące ubiegać się o takie stanowiska posiadając długoletnią pracę w samorządach są najbardziej kompetentne. Życzyłbym sobie aby opozycja i koalicjant mógł pochwalić się takim zapleczem kadrowym. Szkoda tylko, że reporterzy podjechali tylko do Starostwa Powiatowego i Teatru Dramatycznego, przecież warto było zajrzeć również do Urzędu Miasta Płocka. Tu dopiero mieliby połów pod względem zależności politycznej i znajomości koleżeńskich bardzo wybitne miejsce. Nie jestem pewien czy wóz transmisyjny, który ma ciężar całkowity 3,5 T udźwignąłby taki ładunek nepotyzmu.

Szkoda, że media są obiektywne inaczej, widocznie po kochających inaczej, to taka moda. Jak tu budować demokratyczne państwo, w którym mieszkaniec będzie mógł opierać swoją wiedzę i poglądy na „obiektywnych informacjach” pozyskiwanych z takich medialnych relacji. Nie ma siły, nadal obowiązuje zasada kto da więcej ten ma lepsze słupki lub który temat bardziej drastyczny ten ma największą oglądalność.

O wiele ważniejszym tematem i pewnie ciekawszym jest moim zdaniem sposób rozwiązywania problemów ratownictwa medycznego przez Ministerstwo Zdrowia. Niestety w I kwartale było kilka bardzo smutnych zdarzeń związanych ze śmiercią osób poszukujących pomocy zarówno w szpitalach jak i u ratowników medycznych. Niestety przyczyną jest zazwyczaj błąd człowieka i tego nigdy nie unikniemy ale poprzez może weryfikację całego systemu doprecyzujemy tak procedury, że pracujący człowiek nie będzie mógł się pomylić.
Śmieszną była sytuacja w której Minister Zdrowia zamiast zaprosić na rozmowy o ważnych rzeczach w ratownictwie medycznym specjalistów zaprasza Jerzego Owsiaka. Pana Owsiaka podziwiam całym sercem za jego działalność woluntarystyczną i zawsze jestem z WOŚP ale nie oszukujmy się tyle samo wie o ratownictwie medycznym ile wiem ja. Może więcej wie o samym sprzęcie medycznym do ratowania ludzi, bo w końcu kupuje różne cuda ale o systemie nie wie nic. Czy w tym kraju nie można naprawdę powołać prawdziwego zespołu z fachowcami. Ciągle medialnie działamy? Po jasną Anielkę takie działanie, ono nie przyniesie żadnych dobrych rozwiązań. Żeby ratownictwo działało jak należy to muszą się wypowiedzieć na ten temat dyrektorzy i pracownicy którzy pracują codziennie w pogotowiach, a więc fachowcy właśnie, widocznie my Polacy tak mamy jak w tej reklamie sieci Biedronka.
P.S. Z ostatniej chwili: z reformą dotyczącą przedszkoli niestety ale znowu Rząd się nie wyrobi :) za to na Galapagos mają czas pojechać, oczywiście niektórzy. 

czwartek, 7 lutego 2013

Polskie Rovaniemi


Aby wynagrodzić spóźnienie, wynagrodził obdarowanych sowicie. Św. Mikołaj vel Dziadek Mróz prosto z Rovaniemi, przybył z wielkim worem w połowie stycznia do Sejmu Rzeczypospolitej, aby wynagrodzić za ciężką pracę w szczególności Marszałka Ewę Kopacz oraz Marszałka Bogdana Borusewicza. Tak się zastanawiam, czy wory były wielkie dla wielkiego wrażenia, a w środku były karty z chipami z określoną kwotą, czy może obdarowani zażyczyli sobie prezentu w bilonie groszowym co podnosiłoby wartość podarków czterokrotnie. Złotówka w postaci jednogroszówek ma wartość jednego euro, tyle kosztuje metal, z którego są wybite. Znając zapobiegliwość naszych wybrańców Narodu wcale nie jetem taki pewien, że tak nie było?!

Każdy lubi być docenionym i dostawać nagrody za dobrze wykonaną robotę. Z historii znamy wiele sposobów motywowania do lepszej pracy. Przed rokiem 1980 bardzo ważna dla pracownika była pochwała od wysokiej rangi Towarzysza z Komitetu no i oczywiście nieodłączny goździk. To były czasy: 300% normy i do przodu. Magistrów trzeba było ze świecą szukać, a teraz jak „mrówków”. W użyciu jako instrumenty pochwalne wyższej rangi były też dyplomy i talony na trudno dostępne dobra materialne typu: lodówka, telewizor kolorowy no i oczywiście szczyt marzeń w owym czasie talon na samochód. Teraz jedynym motywującym narzędziem dla pracowitych /lub/ /i/- niepotrzebne skreślić znajomych królika, jest pieniądz, a kto pracuje w jakiejś zagranicznej firmie dostaje /money/. Tym wszystkim co nie dostali żadnej premii ani dyplomu wręczam nagrodę pocieszenia: http://www.youtube.com/watch?v=WCkOmcIl79s wklejcie sobie w pasek adresu i posłuchajcie. Coraz rzadziej można spotkać osoby, które pracują wydajnie nie tylko dla kasy ale i z przekonania że tak trzeba.

Po upublicznieniu kwot uzyskanych czy raczej zrabowanych w biały dzień przez wymienione osoby - nagród, podniósł się ogromny raban. Skorzystali na tym najbardziej dziennikarze i poczytne tabloidy, ale w tym wypadku to chyba dobrze. Gdyby nie brawurowa akcja między innymi SE, zwyczajny tzw szary człowiek goniący za przysłowiową „kromką chleba”, opiekujący się przodkami w wieku już bardzo zaawansowanym, dzięki czemu budżet domowy co miesiąc jest zasilany wpływającą rentą, a raczej rentką lub emeryturą, z czwórką dzieci, dla których nie ma miejsca w przedszkolu, może dowiedzieć się ile to można za friko zgarnąć dostając się na ul. Wiejską i wypada w tym miejscu mieć nadzieję, że personalia naszych zaradnych wybrańców, zostaną zapamiętane przez wyborców i założą szlaban w komisji wyborczej.

W internecie zawrzało, w tv zawrzało do tego stopnia, że pani Marszałek musiała się gęsto tłumaczyć z uzyskanych profitów za siedzenie w pierwszym rzędzie. Będąc „młodą lekarką”, jak w tym słuchowisku radiowym, bardzo zgrabnie się wytłumaczyła: - To nie ja sobie przyznałam – to mnie przyznano. To wszystko w ustach Marszałkini brzmiało tak przekonywujące, jak przekopany na metr grunt po katastrofie smoleńskiej. 

I tym optymistycznym akcentem kończę oraz życzeniami spóźnionymi, a przez to bardziej serdecznymi Szczęśliwego Nowego Roku

Twardy na miękko.
P.S. Czekam na męską /jeszcze?/ decyzję Janusza Palikota i nowego Wicemarszałka Krzysia, sorry - Anny Grodzkiej.




środa, 6 lutego 2013

TULEYA A SPRAWA POLSKA

Jak tsunami przelewają się niektóre tematy przez nasze media, działa to jakby na zasadzie rezonansu, nie będę tu się rozwodził nad zjawiskami fizycznymi, bo mogłoby się to okazać lekko niestrawne. Zaczęło się od niewinnego gwoździa do trumny, którą to rolę grały ukryte kamery w gabinecie - słynnego z racji jego kwalifikacji kardiochirurgicznych - doktora G i stołów mikserskich i montażowych w CBA. Koniec końców gwóźdź został wbity nie do tej trumny.

Doktor G. zdaniem sądu nie okazał się mordercą i katem, jak twierdzili jedni i nie jest takim niewiniątkiem, jak chcieli drudzy. Dzięki Bogu wyroki wydają u nas jeszcze sądy powszechne i tak się też stało w tym przypadku. Sąd pod postacią: Igor Tuleya, wydał wyrok, można by powiedzieć, że był to wyrok Salomonowy, byłoby to uprawnione, gdyby sędziemu nie zachciało się zagrać jeszcze jednej roli, a nawet wielu ról: komentatora, polityka i historyka. I chyba trochę przedobrzył, jak ta gospodyni z przyprawami, ze słynnego billboardu, co to dostała lanie, bo zupa była za słona, danie Sędziego okazało się też lekko za ostre. Sędziemu się oberwało, a i nasze skołatane społeczeństwo też się w tej sprawie podzieliło.

Koniec końców Sędzia przestał być rzecznikiem Sądu, a jeszcze na dodatek utracił służbową komórkę i nie chodzi tu o komórkę na węgiel, to tak gwoli wyjaśnienia, tylko jakiegoś wypasionego smartfona zapewne.
To chyba są retorsje za to, że Sędzia wskazał na słabość naszych służb, a raczej siłę ich niekompetencji i służalczości wobec każdego decydenta: niezależnie od tego czy pochodzą; z prawej czy lewej strony naszej sceny politycznej.

W tym miejscu można podać przykładów bez liku i może nie świadczą one o powrocie do metod stalinowskich, ale tworzą nową jakość w zastraszaniu społeczeństwa: najwyższa w Europie liczba podsłuchów, sprawa bombiarza, co to miał Sejm z całą obsadą wysadzić, oczywiście w powietrze, a sprawa okazała się jedną wielką fuszerką namotaną przez służby, bo jak wykazują badania 68% obywateli uczyniłoby to samo, gdyby miało takie możliwości i nie poniosłoby za ten czyn konsekwencji, no i co zamknąć wszystkich?

Sprawa druga to odkryty przez nasze i ponoć zagraniczne służby fan Bin Ladena, to jest świeża sprawa, która ujrzała światło dzienne dzięki reportażowi dziennikarza śledczego co to przeszedł z TVN do TVP - Tomasza Sekielskiego.

Najlepiej będzie jak każdy sobie sam obejrzy i oceni, nie będę dokładał do tego swoich trzech groszy nie tylko dlatego, że mają być wycofane z obiegu, ale żeby przypadkiem nie stać się obiektem godnym zainteresowania, oczywiście nie mam tu na myśli nielicznych jeszcze czytelników, o których jak najbardziej zabiegam. Zatem wklejam link z życzeniem przyjemnego oglądania, choć temat sam w sobie nie jest przyjemny: 
http://www.tvp.pl/vod/audycje/publicystyka/po-prostu-program-tomasza-sekielskiego/wideo/29012013/9690689

Pozdrawiam twardo
- Twardy na miękko