czwartek, 10 grudnia 2015

Dzieci nasze kochane

Niektóre to łobuziaki, inne kofaniutkie, prawie samowystarczalne (tak same uważają). Czasem się uśmiechają uroczo, czasem krzyczą lub są smutne. Czasem swoim zachowaniem przewracają dom do góry nogami. Z pewnością dają dużo radości i są najważniejsze. Nasze życie jak już je posiadamy kręci się wokół nich. Staramy się żeby były bezpieczne. Zaspokajamy ich potrzeby, często za bardzo, ale każdy rodzić w miarę swoich możliwości. Są wyczekiwane, są wypłakane, są darem. Szczęśliwi są ci co mogą żyć razem z nimi. Są naszą nadzieją na stare lata. Można powiedzieć, że są naszym ubezpieczeniem na starość. Wierzymy, że będą bardziej łaskawe od ZUS-u.

Niby zależy wszystkim, aby ich było jak najwięcej, bo bez nich nie będzie i nas. Jednak ostatnie informację o likwidacji dofinansowania programu in vitro w Polsce zasmuciły moje zazwyczaj pogodne oblicze. Uważam, że jest to bardzo zła decyzja ministra. Jest to niszczenie godności, odpowiedzialności i wolnej woli człowieka dorosłego. Nikt nie ma prawa oceniać decyzji osoby dorosłej dotyczącej chęci posiadania potomstwa, skoro jest sposób, aby osiągnąć to szczęście. 

Słuchaliśmy przez wiele lat jak zależy władzy (nie ważne której),  aby demografia zaczynała się odbudowywać. Mieliśmy rosnąć w siłę. Wszyscy mądrzy tworzyli wizje wzrostu urodzeń Polaków. Temat przelewał się w mediach dosyć często. Były strajki, marsze zwolenników i przeciwników. Opracowywano koncepcje, ministrowie rozważali różne możliwości i rozwiązania. Powstały przepisy i zaczęto je wcielać w życie. Zaczęliśmy traktować przyszłych rodziców na poważnie. Zaczęliśmy się zbliżać w tym aspekcie do Europy. Pojawił się naglę mądrala i wszystko przewrócił do góry nogami. Dla wielu osób zgasło światełko w tunelu. Dla wielu znowu powstały wilcze szańce nie do przebycia. Kiedyś już pisałem na ten temat, że skoro są takie możliwości techniczne to je wykorzystujmy. Bóg już sam oceni tych co skorzystali z możliwości bycia ojcem czy matką.

Dziś nie jestem pogodny. 

       

wtorek, 24 listopada 2015

Tak dużo w tak krótkim czasie cz.2

Cześć druga będzie krótsza. Tak dużo się dzieje w tak krótkim czasie, że ile bym nie napisał to i tak będzie za mało. Po kilkunastu dniach mam bardzo mieszane uczucia. Nie wiem czy mam płakać, czy skakać, czy krzyczeć lub bardzo głośno się śmiać. 

Co ma być to pewnie będzie. Wiem jedno, że prędzej czy później znowu będą wybory i znowu będzie zmiana. Tym, co rządzą i tym, co będą rządzić zdradzę wielka tajemnice. Pamiętaj stary czy młody, zmiany są nieuniknione, a ty będziesz musiał zmierzyć się ze swoim losem i ludźmi, którzy cię otaczają i obserwują. Jeśli byleś i jesteś człowiekiem, nawet jak byleś i już nie jesteś ministrem czy cieciem, to inny człowiek rękę ci poda. Jak uważasz żeś kozak to natura czy też los prędzej czy później upomni się o ciebie i strzeli prosto w nos. Łatwo się zapomina, szybko otrzeźwienie przychodzi, a smród zostaje do końca życia.

Nie mamy na wszystko wpływu. Popełniamy czasem błędy i to jest normalne. Od innych stworzeń odróżnia nas podobno bardziej pofałdowana kora mózgowa i wolna wola. Wykorzystujmy ją czasem.

Z pozdrowieniami i oczekiwaniami na jeszcze lepsze jutro, oczywiście na miękko.

wtorek, 17 listopada 2015

Tak dużo w tak krótkim czasie cz.1

No i stało się.  Już po igrzyskach. Olimp zdobyty. Nektar bogów będą spijać prawie prawi i prawie sprawiedliwi. Byłem przekonany, nie patrząc na możliwości poszczególnych komitetów, że frekwencja będzie wyższa i sięgnie te 60%. Można było wybrać sobie ulubieńców, przecież startowali naprawdę różni i dziwaczni kandydaci. Widać to teraz w sejmie. Po ostatnich wydarzeniach związanych z utworzeniem nowego rządu Izba Niższa upadła jeszcze niżej, a myślałem, że niżej już się nie da. Cierpliwie będę obserwował to niezwykłe zgromadzenie zwykłych ludzi.

W moim odczuciu konkluzja jest taka, że 50% ma nadal w tyłku kraj, ale też nie chciało zagłosować na zbliżający się totalitaryzm. Platformersi dostali 10:0 w gałę bo naprawdę odlecieli na red bullach. Byli aroganccy w stosunku do zwykłego człowieka, bezmyślni i nienapasieni. Ludowcy, mimo iż naprawdę uważam, że na to nie zasłużyli, byli zbyt lojalni do koalicjanta. Nie potrafili odciąć się od głupot pomarańczowych i pozwalali pomarańczowym na wiele głupot. Brakowało nie tylko jaj i prostego nie, ale również bezwzględnego pokazania co zrobili przez te 8 lat bardzo trudnej koalicji z zadufanymi pożeraczami ośmiorniczek. Lewica tak zjechała w stronę socjalu, że zwykły obywatel już nie wierzył, że to co zostało przez nich zaproponowane jest realne. Tu muszę napisać, że tak jak Lenin wiecznie żywy tak i czerwoni będą jeszcze kąsać i trzeba mieć się na baczności, aby nie zmartwychwstali. Kampanijne odkrycie Ryszarda Petru jeszcze jest trudne do oceny. Przez te 3 miesiące pokazał Rysiek, że prosty język i rozwiązywanie zwykłych spraw może zyskać zaufanie społeczne.

Widać było w kampanii, że nie ważne co się mówi ale ważne, że to wywołuje skrajne emocje. Kolejna nauczka dla Ludowców, że lud już nie kupuje rozważnych pomysłów na państwo, tylko spija oblizując się jęzorem obietnice z najniższej półki w piramidzie Maslowa. Wierzę jednak, że co nie zabije czterolistnej koniczyny to ją wzmocni. Na szczęście nie ma już na stołku prezesa partii znakomitego grzybiarza, a jest młody wykształcony lekarz, który doprowadził do zmniejszenia bezrobocia i wypracował wiele dobrych rozwiązań pozytywnych dla normalnej rodziny.   


Pozdrowienia na twardo twardy na miękko

piątek, 9 października 2015

Pokora wybrańców

Bardzo ważne słowo. Coraz trudniej je usłyszeć w ustach Polaków. Ostatnio słowo to często pojawia się podczas kompanii wyborczej tak rozkochanej w sercach Rodaków prawicy. Przykładem była ostatnia konferencja PiS w Płocku. Niby nic w tym złego, gdyż pokora naprawdę jest na wagę złota, ale zastanawiam się bardzo poważnie nad tym, czy to słowo jest prawidłowo rozumiane w kręgach prawicowych. Niestety skłania mnie do takiego podejrzenia postawa przedstawicieli tego ciągle walczącego z PO ugrupowania.

Nawiązując do tej bezustannej  wojenki na pseudo argumenty wiem, że to po prostu się tym dwóm partiom opłaca. Powiem więcej, uważam, że jedna bez drugiej nie mogłaby istnieć. Te ugrupowania są zakochane w sobie. Na ciągłej wzajemnej krytyce budują wizerunek, a media łykają wszystko jak pelikany ryby, bo to się sprzedaje. Taki brazylijski serial o wielkiej miłości, złej macosze i krzyczącym ojcu. No nic wracam do swoich rozważań na temat wyrazu pokora. 

Z powagą, posągową miną  i pietyzmem pretendująca do bycia panią premier wypowiadała to słowo podczas spotkania wyborczego jakie odbyło się w Płocku. W kampanii rozdawane są kilkustronicowe gazetki w stylu faktu czy super expresu z informacjami: nic nie zrobili dla rolników, zegarek droższy niż obrączka, to nie tanie wino sejmowa gadzino, ona tańczy dla niego. Gazetki wymuszające na czytelnikach ogromną nienawiść do innych ugrupowań, do innych ludzi. Tak nie buduje się demokracji, tak się ją niszczy. Prezes zapowiedział, że można rządzić i 20 lat. Można, były takie rządy o których opowiadali mi rodzice. Ja takich nie chcę. Wolę ułomną demokrację, którą można cały czas poprawiać.

Czytając Wikipedię muszę ją w tym miejscu zacytować. Zatem: Pokora  cnota moralna, która w ogólnym rozumieniu polega na uznaniu własnej ograniczoności, nie wywyższaniu się ponad innych i unikaniu chwalenia się swoimi dokonaniami. Pokora jest bardziej stanem ducha, postawą życiową wyrażającą nasze przekonanie na temat otaczającego nas świata, jak również ogółu istot go zamieszkujących. Może stanowić punkt odniesienia do naszych działań lub przemyśleń. Ale także w rozumieniu psychologicznym dawać oparcie. Jestem pokorny, a zatem uznaję, że wszyscy ludzie są równi i podlegają tym samym prawom. Pokora w sensie filozoficznym jest uznaniem ludzkich ograniczeń; ciała i umysłu. Ale także nadrzędnej roli człowieka w świecie przyrody, nakładającym na niego prawa i obowiązki.

Mnie się podoba znaczenie tego słowa. Z własnego doświadczenia wiem, że takiego stanu fizycznego ani filozoficznego jeszcze nie osiągnąłem, i pewnie potrwa to trochę – chociaż bardzo się staram. Dziwię się zatem dlaczego pretendująca do bycia panią premier mówi tak jakby ten stan już osiągnęła nie tylko ona, ale również ugrupowanie z którego się wywodzi.

W zacytowanej definicji bardzo ważne jest pierwsze zdanie i za cholerę nie odnajduję tej głębokiej treści w nim zawartych w wypowiedziach i działaniach PiS. W jednym z kolejnych zdań wspomina się o działaniach i przemyśleniach, ale również nie widzę w tym działań prawicy. Przecież prawica dzieli a nie łączy. Wszystko co jest niezgodne z przekonaniami wierchuszki jest złe, niedobre, do wyrzucenia. Gdzie ta cytowana równość Polaków. Gdzie jest szacunek do drugiego człowieka, skoro wszyscy oprócz własnych żołnierzy są ble. Nie będę nawiązywał do przewodniczącego Dudy i jego pieska, gdyż ten sympatyczny związkowiec, walczący o równe prawa wszystkich Polaków i likwidację umów śmieciowych, pokazał na co go stać i na co stać związek, któremu przewodniczy. Skąd bierze się ta siła organizacji skoro składane obietnice są czysto populistyczne i oderwane od rzeczywistości. Jeśli słyszę, że warto inwestować w węgiel i kopalnie to mam w nosie zapach smrodu i smogu. Kolejny rozjazd z potrzebami środowiska w którym żyjemy.


W kampanii używa się ciągle tych samych haseł o ochronie zdrowia, religii w szkołach, panującej biedzie. Lewica ryczy i chciałaby, ale to już nie ten czas. Wiem, że Platforma dała ciała i nie jest z mojej bajki bo jestem zielony, bo inaczej widzę ułatwienia dla biznesu, inaczej patrzę na problemy edukacyjne, lecz wierzę, że po raz kolejny gdzie dwóch się bije tam wygra koalicjant. Koalicjant, który jako jedyny w swoich ulotkach przedstawił to co zostało zrobione i to co będzie zrobione, bez fajerwerków, zbędnych słów. Po prostu argumenty. 

Twardy na miękko

środa, 7 października 2015

Drożdżówka

Jeszcze ciepła. Delikatnie lukrowana z lekką nutą zapachu wanilii. Kupuje ją czasem na skrzyżowaniu ulic Bielskiej i Królewieckiej, w niedużym sklepiku kiedy wiozę córkę do szkoły. Staram się kupować ją tylko czasami, gdyż po mimo, że moje ciało jej pragnie, to mój anioł stróż szepce „nie grzesz człowieku, jak ty wyglądasz”.

Tak to ta słynna drożdżówka. Niestety dzieci i młodzież nie mogły jej przez miesiąc kupić w szkolnych sklepikach. Mogły ewentualnie zakupić w sklepie obok szkoły i ukradkiem przemycać na drugie śniadanie. Całe szczęście że nasza pani minister z sukcesem wywalczyła możliwość zakupienia i zjedzenia czegoś przyjemnego dla ciała i ducha w szkole przez  dzieci. 

To wielki sukces, wspaniałe osiągnięcie polskiej edukacji. Nie wiem czy nie ważniejsze od reformy gimnazjalnej. Dzieci głodne i pozbawione cukru mają obniżone zdolności pochłaniania wiedzy na lekcjach, ale teraz to się wszystko zmieni. Dziękuje za to, że obecnie moja córka, a w przyszłości mój syn będą mogli tak jak ja delektować się tym bardzo smacznym łakociem.

Nie wiem tylko, czy z wiekiem widzę i rozumiem coraz więcej, czy jednak coraz więcej głupoty jest wokół mnie.


Twardy na miękko.

środa, 19 sierpnia 2015

Wakacyjne obżarstwo

Za chwilkę koniec wakacji. W tym roku były wyjątkowo słoneczne i gorące. Gdybym wiedział, że pogoda będzie zwrotnikowa to pewnie bym posadził pole z arbuzami, które uwielbiam tak jak moja córcia. W tym roku udając się na zaplanowany urlop nie samochodem, ale samolotem do Turcji (gdzież bym śmiał latać samochodem jak chwilowo schowani ulubieńcy narodu), miałem możliwość podpatrzenia różnych zachowań kulinarnych kilku narodowości. Turcja fajna jest. Turcja głośna jest. Turcja ma olbrzymie możliwości rozwoju, mimo iż graniczy z państwami bardzo radykalnymi i nieprzychylnymi Europie. Jednak myślę, że problemem jest również jakby nie było olewczy stosunek miejscowych do pracy. Wiem, że jest gorąco i sam nigdy nie mam ochoty w takie upały podnosić ręki, czy nogi ale... Brak energii do pracy to i tak nic w porównaniu z wypływającą energią turystów przy barach i w hotelowych restauracjach.

Hotele ogromne z mnóstwem wygłodniałych głów. Od rana do późnej nocy wszystkie stoliki pozajmowane. Nawet Hołowczyc miałby problem z manewrowaniem pomiędzy chętnymi do opłaconej michy. Polacy są bardzo ambitni zarówno w pozyskiwaniu potraw jak i późniejszej konsumpcji. Starałem się opanować; takie wszystko było smaczne i w ogromnej ilości, jednak wielu moich krajan nie poradziło sobie z połączeniami nerwowymi pomiędzy jelitem, żołądkiem, oczami i mózgiem. Krótko mówiąc dupka już nie chciała, żołądek puchł jak balon, ale oczy mówiły ciągle mniam mniam, a osłabiony przez cholesterol i cukry mózg mówił poddaje się.  Efektem talerze pełne zmarnowanego jedzenia sprzątane przez kelnerów. Jakby nie można było po kawałku, racjonalnie. Taką mamy chyba naturę, że jak niby all to żujemy jak krowy, ale dlaczego zostawiamy po sobie taki bajzel. Inne nacje nie są lepsze.



Najbardziej śmiać mi się chciało ostatniego dnia. Czekaliśmy na autobus, który miał nas zabrać na lotnisko. 30 minut do rozpoczęcia kolacji, a już przed restauracją ustawił się tłum wygłodniałych, zmęczonych wczasowiczów, którzy przez 14 dni ciągle jedli i czekali na godzinę 18, aby znów wpaść i nakładać tyle ile się da. No nic najważniejsze, że się już skończyła restauracyjna mordęga i można zacząć swobodnie oddychać. Nie ma to jak na śniadanie płatki z jogurtem, obiad jednodaniowy i bez kolacji. Przecież i tak dobrze wyglądam.

środa, 12 sierpnia 2015

Polityczna rozgrzewka

Wakacyjny czas słońca i odpoczynku jest ulubionym okresem nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Ja również bardzo sobie cenię chwile spędzone na słoneczku. Na naszym płockim podwórku oprócz szeregu imprez i remontów ogólnie można powiedzieć cisza. I chyba dobrze, możemy odpocząć od codziennych problemów, które z pewnością wypłyną na łamy naszej miejscowej prasy pod koniec sierpnia.
Jak to zwykle bywa część Płocczan jest zadowolonych z imprez masowych, część nie zwraca na nie uwagi, a ci pozostali odbierają je negatywnie. Tak to już jest, że wszystkim nie dogodzi. Płock stara się promować i robi to skutecznie, jednak oprócz tej promocji, pozytywnej zmiany przestrzennej osiedli, wielu remontów wspieranych przez Marszałka Adama Struzika oraz radnych klubu PSL, brakuje nam najważniejszego - miejsc pracy. Temat wraca jak bumerang. Trudny to problem, ale szalenie ważny dla nas mieszkańców Płocka. Problem, który musi zostać rozwiązany między innymi przez obecne władze miasta Płocka, przez prezydenta, radnych, izby gospodarcze. Możemy budować drogi, remontować chodniki, stawiać amfiteatry czy aquaparki tylko co z tego skoro mieszkańcy nie mając pracy nie będą korzystać z tych dobrodziejstw.
Czy nadchodzące wybory parlamentarne coś zmienią? Myślę, że nawet sławny wróżbita Jackowski nie jest w stanie odgadnąć co to będzie po wyborach. Walka o fotel prezydenta już za nami. Jak widać obietnice składane podczas rajdów po Polsce stają się już na początku utorowanej drogi wyblakłe.
Słuchając informacji na temat kandydatów, którzy będą startowali z różnych list śmiem twierdzić, że może być trudno budować dobre relację pomiędzy samorządami a przedsiębiorcami, jeśli osobami startującymi w jesiennych wyborach będą twarze o dziwnej przeszłości politycznej. Nie będę rozpisywał się o panu Kukizie i jego listach bo to nie ma sensu. Skoro jeszcze przed startem ten wielki obóz niezadowolonych jest skłócony, każdy kto myśli zdroworozsądkowo wie, że nic z tego wielkiego ruchu nadziei nie będzie. Nawet jak grupa pod wodzą piosenkarza, którego też lubię słuchać, zdobędzie mandaty to i tak wbrew temu co zapowiadają włączą się w tryby różnych układów koalicyjnych. W tym przypadku powróci zwrot „nie chcem ale muszem”. Jakie gwarancje mogą dać osoby, które jeszcze nie zaczęły, a już są skłócone. Żenada i brak rozumienia nie tylko polityki, ale i problemów. Wielkie hasła każdy potrafi wykrzykiwać, co też często u nas Polaków dzieje się przy rodzinnym obiedzie. Gorzej z obiektywnym realizowaniem zadań. Nie ma co się oszukiwać, kampanie PiS i PO będą nudne i będą polegały na oczernianiu siebie nawzajem. Różnego rodzaju busy będą wałęsały się po kraju. Pojawi się wiele nazwisk na listach wyborczych w okręgu płocko-ciechanowskim, które nic o tym regionie nie wiedzą. Już było słychać, że jedynką na listach Platformy Obywatelskiej będzie Pan Michał Kamiński, wieloletni zatwardziały działacz PiS. Co ten pan miał wspólnego z naszym miastem? Ano nic. Czy pomógł Marszałkowi Adamowi Struzikowi w wygranej walce o "janosikowe", czy pomaga w walce w z nierównym traktowaniem Mazowsza przez NFZ? Czy współpracował dla dobra Płocka i powiatów ościennych z Przewodniczącym Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Regionalnego Piotrem Zgorzelskim? Mnie, jako mieszkańca Płocka i tego regionu, członka poważnej partii politycznej jakim jest Polskie Stronnictwo Ludowe obraża taka postawa, która jednoznacznie pokazuje bezmyślność i brak wstydu osób kandydujących z naszego okręgu. Są to osoby niezaangażowane w problemy Płocka i okolic, nie mającego o naszych bolączkach bladego pojęcia. Trudno rozwiązać problemy gdy osoby do których mielibyśmy iść tylko czasem dojadą do swoich biur poselskich. Może i ten wpis będzie odbierany jako promocja PSL ale prawdą jest, że czołowi politycy tej mazowieckiej formacji są wśród ludzi. Będąc często w wielu miejscach, na różnych spotkaniach i uroczystościach naprawdę nie widziałem przez 4 lata zbyt wielu posłów SLD czy PiS.

Traktujmy udział w wyborach jako nasz obywatelski obowiązek i słuchajmy tylko tych, którzy coś dla Płocka i regionu robią, którzy są w terenie przez całą kadencję parlamentarną, a nie przyjeżdżają przed wyborami. Pokażmy, że od nas tak naprawdę wszystko zależy.

środa, 3 czerwca 2015

Tu na razie jest ściernisko.


Niech żyje nam, sto lat i Jeszcze Polska nie zginęła. Wiele takich haseł przetoczyło się przez szklane oko w polskich domach. Od wyboru do koloru, kto pod kim dołki kopie ten w nie wpada. Przysłowia mądrością narodu i chyba coś w tym jest. Po 5 latach mamy zmianę na stanowisku Prezydenta Polski. Szykują się zmiany parlamentarne. Takie zapowiedzi codziennie wylewają się zewsząd. Gdybym był maturzystą to pewnie bym w to wierzył. Jednak kilkanaście ładnych lat obserwuje swoim trzecim okiem ruchy na scenie politycznej i jakoś nie wierzę, żeby pospolite ruszenie się ruszyło.  Ogólnie moi rodacy pokazali, że mają jak zwykle z tyłu szacunek do przysługującego im prawa. Nie ma siły, 50% Polaków zajętych jest codzienną trudną i męczącą walką bytową albo odpoczynkiem.  Frekwencja beznadziejna. Szanuje wybór nowego Prezydenta. Teraz jest Pan Duda również moim prezydentem. Zobaczymy jak przez 5 lat będzie spełniał swoje obietnice. Czas bardzo szybko biegnie. Codziennie tego doświadczam rano przed lustrem.
Na płockim podwórku zaczyna wrzeć. Nie ważne, że bezsensowne paplanie niektórych radnych nic nie wnosi. Są w mediach i to właśnie ten stan najbardziej ich interesuje. Myślę, że nadchodzące 2 sesje, czerwcowa i wrześniowa, będą wyjątkowo udane. Widać już kto się szykuje do wyborów parlamentarnych. Jeden z kolegów radnych, przebiera nogami za posłem, którego widziałem ostatnio w poprzedniej kampanii parlamentarnej. Nie ma dla niego żadnych granic, jak trzeba jest w PO, jak trudniej bywa to jest w PJN, jak wyszła lipa z PJN to teraz czai się w PiS. Lojalność nie jest jego mocną stroną, najważniejsze dla niego to chyba być. Przypomina mi się tegoroczny płocki kabareton w amfiteatrze i hasło „chcem do pałacu”. Na złość opozycji, koalicja PO-PSL trwa i myśli nie o fajerwerkach medialnych a o faktycznych problemach miasta. Czasami trzeba podjąć trudne decyzję ale na tym polega odpowiedzialność. Krzyczeć każdy potrafi tylko co z tego. Płock jest ładnym miastem, wiele się w nim dzieje. Może nie ma tramwaju ale jest małe molo.
Bardzo udany w moim odczuciu był Jarmark Tumski. Pogoda dopisała. Stoisk było sporo, wiele atrakcji dla dzieci. Nie podobał mi się tylko namiot przed ratuszem promujący auta. Po prostu nie pasował do tematyki jarmarcznej. Sezon letni zapowiada się bogato w atrakcje w naszym mieście. Odwiedzi nas tysiące osób. Mam nadzieję, że w trakcie sztandarowych imprez masowych takich jak reggaeland lub audioriver miasto będzie czyste i służby miejskie będą na bieżąco sprzątały chodniki i ulice. Zapraszam jako Radny Miasta Płocka wszystkich mieszkańców naszego miasta aktywnego udziału w organizowanych przez miasto imprezach. Jeszcze głowa nas zaboli od myślenia ale to po wakacjach.
 
Twardy na miękko

niedziela, 22 marca 2015

Do wyboru, do koloru

Po ciepłej zimie ssaki, rozbestwione brakiem śniegu na łąkach i polach, zaczęły zmasowany atak na wygodny, wyściełany aksamitem fotel. Wspierane przez najeźdźców uzbrojonych w nowoczesne traktory, wzmacniane uśpionymi czerwonymi beretami dawnej samoobrony, mają za zadanie obalić Bronisława i dać upust nienawiści zgodnie z prawem i sprawiedliwością. Musimy poczekać do 27 marca i bacznie obserwować, który z najeżonych naczelnych będzie uprawniony do ostatecznej bitwy. Nie będę ukrywał, że zdziwiłem się dużą liczbą chętnych, to chyba jednak wina nadchodzących jesiennych wyborów.

Bardzo bym chciał, aby kolejne kadencje sejmu trwały nie 4 a 6 lat, może nawet i z 8. Nie wynika to z wygody i mojej chęci do wydłużania dobrobytu parlamentarzystom, ale z obserwacji, która jednoznacznie pozwala stwierdzić, że 4 lata to w naszym kraju zbyt krótki okres czasu by przygotować dobrą reformę lub ustawę. Jak taki wybraniec zakręci się dobrze w korytarzach sejmowych, zobaczy gdzie stołówka a gdzie hotel, poleci samochodem na księżyc,  chwila i już musi myśleć o zaistnieniu medialnym, bo po raz kolejny wybory. Sposoby na zwrócenie na siebie uwagi mieszkańców wiślanego kraju są naprawdę oscarowe. Może być to sałatka konsumowana w ławie poselskiej, może to być ogolona broda do zwiewnej sukieneczki, czy też brawurowa jazda samochodem w siną dal. Ilu posłów tyle pomysłów. Całe szczęście, że niektórzy z nich mają wysublimowane podniebienie i plecaki pełne przygód. Portale i prasa dzięki nim mogą wyciągać niezły grosz na miarę wołomińskiego SKOKU. Oczywiście są i tacy normalni posłowie, można rzec rzemieślnicy, którzy czują naprawdę potrzebę słuchania głosu ludu i starają się ułatwiać im drogę do osiągnięcia dobrobytu po 67 roku życia, aczkolwiek jest ich znaczna mniejszość.

W ostatnich tygodniach wyjątkowym wydarzeniem był dla mnie apel Pani Krysi aby wszyscy Polacy, bo wszyscy Polacy to jedna rodzina, przeszli przeszkolenie wojskowe. Sama zainteresowana zadeklarowała, mimo zbliżającego się do niej emerytalnego dobrobytu, ogromną chęć wsunięcia kamaszy na wypielęgnowane poselskie nóżki. To naprawdę wyczyn godny naśladowania, wyzwalający wśród młodego pokolenia poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo naszego kraju. Wojsko Polskie może być dumne z tego, że są jeszcze prawdziwi Polacy chcący własną piersią bronić każdego kawałka jej granic. Jak tylko zapoznałem się z informacją o tym apelu Pani Krysi od razu zamyśliłem się, zmarszczyłem lewą brew, rozszerzyłem nozdrza aby łapczywie wdychać świeże płockie powietrze. Zastanawiałem się jak mógłbym, chociaż tylko w wyobraźni i chociaż tylko przez chwilę, umilić pobyt tej damie w szarych, zimnych i wilgotnych koszarach. Czy przeszkolenie powinno odbyć się w jednostce GROM, czy też może w kaplicy polowej. Myślałem, myślałem, myślałem i wymyśliłem. Wyjątkowym przeżyciem dla tej pani byłaby dwuosobowa sala z dużą okrągłą wanną oraz pobyt z sympatyczną  Anią. Kobietą o wyostrzonych rysach twarzy.


Po co nam „patrioty”, skoro będziemy w posiadaniu tak zaskakującej uniwersalnej broni, jaką jest armia wyselekcjonowanych co cztery lata kobiet sukcesu. 

Twardy na miękko.

czwartek, 12 marca 2015

Ekologia


Wokół odnawialnych źródeł energii narosło wiele mitów. Powtarzane są bezrefleksyjnie przez część dziennikarzy i po­słów, którzy kompletnie nie znają się na energetyce i odna­wialnych źródłach energii. Na­leży zastanowić się czy te mity powtarzane są z niewiedzy czy celowo, choćby poprzez sponso­rowane artykuły opłacane przez wielkie koncerny energetyczne z kraju, a co gorsze być może nawet z zagranicy.
Tymczasem bój toczy się o wielkie rzeczy. Rozwijający się przemysł potrzebuje coraz więcej energii, która decyduje o kosztach transportu, ogrze­wania budynków mieszkalnych, kosztach produkcji. Ten, kto tą energią dysponuje i będzie ją sprzedawał, może decydo­wać o opłacalności produkcji, a zatem jej konkurencyjności na międzynarodowych rynkach. W sumie będzie decydował o poziomie życia poszczególnych społeczeństw, a nawet narodów i państw. Przez wiele lat elektrownie, zakłady energetyczne uchodziły w Polsce za święte krowy, któ­rym wolno było prawie wszystko. Droga do uzyskania zwykłego przyłącza jest drogą przez mękę, nie tylko z powodów formalnych, ale przede wszystkim czasu oczekiwania na usługę i kosztów. Nadal stosowane są specjalne opłaty za warunki przyłączenia do sieci energetycznej, za samo przyłączenie, wbrew właścicie­lom działki postawienie słupów wysokiego napięcia czy bardzo wysokie kary za rzekome zerwa­nie plomb z liczników. Również taryfy za przesył energii pozosta­wiają wiele do życzenia i nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi kosztami przesyłu. Nie widać różnicy w cenie przesyłu, bez względu na to czy elektrownia jest za płotem czy w drugim końcu kraju. Jakakolwiek walka z „mafią energetyczną" nie miała szans powodzenia, gdyż walczą­cy i tak musiał poprosić zakład energetyczny o podłączenie do sieci i podanie prądu.
Lament, jaki rozpoczął się w chwili, gdy sejm przyjął ustawę dotyczącą odnawialnych źródeł energii, związany jest z tym, że wreszcie Polakom dano szansę na uniezależnienie się od monopolu wielkich koncernów energetycz­nych oraz na produkcję energii elektrycznej na własne potrzeby, sprzedaż jej do sieci lub nawet całkowite odłączenie się od sie­ci i bycie samowystarczalnym. Krzyk spowodowany jest tym, że zaczną się zmniejszać krociowe zyski koncernów, że wielokroć szantażowani warunkami przy­łączeniowymi klienci zakładów energetycznych mogą, inwestu­jąc niewielkie kwoty, powiedzieć: zakład energetyczny nie jest mi do niczego potrzebny, poradzę sobie bez nich; budowany dom oświetlę i ogrzeję z własnej in­stalacji foto bądź wiatraka. Być może również w Polsce nastąpi taki dzień, jaki niedawno miał miejsce w Niemczech, gdzie ponad 50 proc. zużycia energii jest pokrywane przez instalacje fotowoltaiczne.
W aktualnej sytuacji mię­dzynarodowej i szantażowaniu Europy przez Rosję, monopolistę energetycznego, niezwykle ważne jest, abyśmy jak najszybciej unie­zależnili się od dostaw energii elektrycznej i gazu z zagranicy. Instalacje odnawialnych źró­deł energii i uchwalona w tym miesiącu ustawa powinny zmie­nić sposób myślenia wielu Po­laków. Produkcja na własne potrzeby zawsze jest racjonalna, ponieważ monitorowane jest zu­życie energii, a to stanowi podsta­wowy element oszczędzania. Na pewno na początku drogi mogą być problemy. Tysiące czy setki tysięcy miniaturowych źródeł energii pozwolą też uniezależnić się od warunków klimatycznych i awarii wielkich sieci przesyło­wych. Oblodzenie i zerwanie linii wysokiego napięcia, jak to miało, niedawno miejsce na Pomorzu pozbawiło dostaw prądu na wiele dni ponad kilkadziesiąt tysięcy gospodarstw domowych. Straty były ogromne. To samo możli­we jest w przypadku konfliktu wojennego. Uszkodzenie jednej elektrowni czy linii energetycz­nej wysokiego napięcia może zdestabilizować znaczną cześć naszego kraju.

Zachęcam wszystkich miesz­kańców Płocka i regionu płoc­kiego do zainteresowania się odnawialnymi źródłami energii, oszczędzaniem energii oraz jej wytwarzaniem. Będzie to z po­żytkiem dla nas wszystkich. Na początku drogi trzeba obalić mity, o których już wspomniałem.

Ja zaczynam myśleć ekologicznie,

wtorek, 10 marca 2015

Dzień prawie jak każdy

Dzień Dziecka, Dzień Chłopaka, Dzień Mężczyzny, Dzień Ojca, Dzień Dziadka i to nie była wpadka. Wesołe jest życie staruszka, gdy biega dookoła niego mała muszka. Tak sobie zgrabnie napisałem po rozmowie i życzeniach jakie z okazji dnia mężczyzny dostałem od córeczki. Nawet z uśmiechem pełnym zrozumienia dla wysiłku, jaki wkładam w codzienny trud żona dodała „tak, ja też ci składam”. Na moje pytanie „a gdzie prezent?”, odpowiedziała: „nie wygłupiaj się, prezent to my dwie”. Cóż, na taki argument nawet Salomon strzeliłby karpia. Pokazałem jedną z moich górnych jedynek i tak zakończył się mój fajerwerk z okazji wspomnianego dnia chłopa.
Jadąc codziennie do pracy praktycznie słyszymy każdego dnia, że dziś jest taki to a taki dzień i jakaś okazja do świętowania. Pomysłów tyle ilu słuchaczy, ale to chyba dobrze, że chce im się wymyślać różne okazje do tego, aby na naszych twarzach zagościł poranny uśmiech.
Zgodnie z Wikipedią mężczyzna to męski dojrzały płciowo osobnik z rodzaju homo, w niektórych definicjach dodają sapiens. Trochę bardziej mi się podobają te definicje z dodaną końcówką sapiens, ale jeśli nawet ta końcówką jest inna to i tak cieszę się z zapisu męski. Tak sobie myślałem, że skoro przed chwilą był Dzień Kobiet tak hucznie celebrowany, to w dniu mężczyzny będę mógł po powrocie do domu świętować go oddając się błogiemu lenistwu. Nic z tych rzeczy – zawsze jest coś do zrobienia, lenistwo będzie musiało poczekać na przyszły rok. Jednak nie powiem, pozwoliłem sobie na małe co nie co… Powiem więcej. W końcu po wielu latach nieudanych prób spełniłem jedno ze swoich chłopięcych, samczych, męskich marzeń. Zostałem członkiem. Członkiem nie byle jakim, bo Polskiego Związku Wędkarskiego J.