wtorek, 11 czerwca 2013

Książęcy Płock


Zielona skarpa ze strzelistymi wieżami, srebrzysty wieczorny wiślany blask wody, stalowy most, zabudowywane osłoną molo oraz brudna kopuła odremontowanego amfiteatru to widok, który ma przed oczami każdy zbliżający się do Płocka mostem Legionów Piłsudskiego. Całe szczęście, że oczom ukazuje się dużo zieleni zakrywającej nie tylko skarpę, ale i zabudowania. Od strony północnej też jest zielono. Zielone pola, sady, a w oddali wysokie kominy Orlenu, pracodawcy wielu płocczan. Żyjąc w naszym mieście już grubo ponad 30 lat, przyglądam się mu uważnie i z coraz większą troską. 

Martwię się tym, że mieszkańców zaczyna ubywać, a tym, którzy zostali coraz trudniej znaleźć zatrudnienie. Szczególnie młodym, często wykształconym, ale bez doświadczenia. Płock do niedawna miasto wojewódzkie, teraz ośrodek, z którego ubywa mieszkańców na rzecz okolicznych gmin.

Każdy szuka wytchnienia i ciszy, która pozwala uspokoić znerwicowany organizm. Podobno władze miasta chcą walczyć z hałasem, zmniejszając dopuszczalną prędkość pojazdów do 30 km/h. Brawo, jakaż to ulga dla naszych uszu i jakie wyzwanie dla naszych płuc. Były czasy, kiedy pojazdy poruszały się z prędkością 5 do 10 km/h napędzane owsem. Z całą pewnością nie zatruwały powietrza jak spaliny samochodowe. Zresztą w Płocku mieszkało wówczas nie więcej niż 30 tysięcy ludzi, zaś Kostrogaj, nie mówiąc o Podolszycach, były podmiejskimi wioskami. Redukcja prędkości samochodów na pewno nie zmniejszy hałasu, natomiast wzrośnie emisja szkodliwych gazów. Takie działanie z pewnością przyczyni się do zwiększenia i tak już długich kolejek w przychodniach i szpitalach. Nie widać w tym logiki.

Zatłoczone ulice dużą liczbą samochodów oraz ciągłe remonty dają się nam codziennie we znaki. Oczywiście cieszymy się z nowych inwestycji drogowych, im więcej dróg, tym więcej ich remontów, można tak to nazwać po wieloletnich obserwacjach. Niektóre miasta europejskie zachęcają turystów zielenią i zabytkami, ciekawą architekturą, szybkim dojazdem do miasta, my będziemy wabić turystów odurzeniem wywołanym spalinami oraz galeriami, ale handlowymi. Przecież centrum Płocka budzi się tylko wtedy, kiedy jest jakaś duża impreza. Codzienność omija bankową ulicę Tumską, która umiera, podobnie jak cała dzielnica staromiejska.

Jakoś przez tyle lat nie dorobiliśmy się, moim zdaniem, władz, które w tworzonych wizjach rozwoju miasta myślą kategoriami wielu lat. Co będzie z Płockiem za dwa czy trzy pokolenia, jak będziemy postrzegani w całym naszym regionie i kraju? W jaki sposób będziemy współpracować z okolicznymi gminami i powiatami (jeśli ocaleją), czym zachęcimy turystów z Polski i zagranicy, aby zostawiali w Płocku swoje pieniądze. Wszyscy skupiają się tylko na tym, co tu i teraz. Nadal około 2000 rodzin płockich nie ma własnego mieszkania. Liczy na lokale komunalne, w tym pewnie większość na mieszkania socjalne z uwagi na brak środków do życia. Coraz więcej osób jest bez pracy. Tłumaczymy sobie, że mamy kryzys jest na świecie, a Hiszpanie i Portugalczycy mają przecież gorzej. Dziwne to, skoro dla piłkarzy nożnych, ręcznych także Półwysep Iberyjski to nadal raj.

Wróćmy na nasz grunt. W Płocku stworzono radę przedsiębiorców, radę seniorów, radę młodych samorządowców ze szkół średnich i co z tego wynika? Gdzie wizja i misja naszego miasta? Gdzie nowe przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej kilkadziesiąt pracowników, gdzie są tereny inwestycyjne? Nie mówmy, że w Parku Przemysłowo-Technologicznym, to stanowczo za mało.

Drodzy Czytelnicy wracając codziennie z pracy w coraz to większych korkach zwróćcie uwagę na firmy, które zachęcają do… współpracy. Popatrzcie na latarnie i słupy, a znajdziecie na nich ogłoszenia o szybkich pożyczkach gotówkowych. Chwilówki, pożyczki bez BIK, kredyty na dowód, pożyczki wakacyjne czy na komunię lub chrzest, to największa oznaka postępującej biedy. Niestety, nie omija również bogatego, książęcego Płocka.

środa, 5 czerwca 2013

Płocka edukacja


Zaraz po świętach majowych w całym kraju występuje ogromne napięcie związane z arcyważnym egzaminem maturalnym. Panikuje młodzież, panikują rodzice i oczywiście nauczyciele. Jedynie Pani Minister śpi spokojnie wiedząc, iż zaoferowany program edukacji młodzieży jest na tyle ambitny, że część maturzystów zda, część będzie miała poprawki, a część będzie musiała podchodzić do egzaminu jeszcze raz. Wszyscy co roku kibicujemy młodym ludziom, którzy zdają pierwszy w życiu egzamin dojrzałości.

Wyczytałem ostatnio w mądrym opracowaniu – pozyskanym podczas konferencji dotyczącej Krajowego Raportu o Rozwoju Społecznym Polska 2012 organizowanej w Towarzystwie Naukowym Płockim przez CIFAL – że bardzo ważnym czynnikiem rozwoju społecznego jest edukacja przedszkolna. Drugim pozytywnym czynnikiem wynikającym z edukacji przedszkolnej jest możliwość rozwoju zawodowego rodziców posyłających dzieci do przedszkoli i ma to naprawdę sens.

W mieście Płocku z przedszkolami nie jest najgorzej, są przecież i publiczne i prywatne, nie ma większego problemu z miejscami dla maluchów. Gorzej wygląda sprawa z reformą szkół, w szczególności podstawowych. Niż demograficzny robi swoje i coraz trudniej władzom miasta uciekać od tego co nieuniknione, czyli zwolnień. Biorąc pod uwagę zawirowania na linii ZNP – miasto nie wygląda to najlepiej. Niestety już nawet nowopowstała Młodzieżowa Rada Gminy została wkręcona w polityczna maszynkę miejscowych polityków w tym aspekcie. Likwidacja Gimnazjum nr 2 to nie jest rozwiązanie, to tylko odłożenie nawarstwiających się problemów nie tylko Płocka.

Problem edukacji w Płocku nie dotyczy tylko zmniejszającej się ilości dzieci, ale również warunków w jakich się one uczą. Chcąc mieć mądrą i ambitną młodzież, z perspektywami na lepsza przyszłość, pracę i wzrost wpływu z lokalnych podatków myślę, że miasto powinno postawić przede wszystkim na zmniejszenie liczby uczniów w klasach i zwiększenie przekazywanych środków na bazę dydaktyczno- techniczną. Takie zrozumienie tematu spowoduje zmniejszenie napięć związanych z nadchodzącymi zwolnieniami oraz przyczyni się do skupienia większej uwagi przez nauczyciela na uczniu. Dzieci będą lepiej przygotowane, co da perspektywę na szybszy i lepszy rozwój nowego pokolenia. Zdaję sobie sprawę, że na prawdziwy rozwój edukacji potrzebne są ogromne środki finansowe, ale są obszary, w których oszczędności są niewskazane – do takich zaliczam edukację i zdrowie. Albo zależy nam na zdrowym wykształconym społeczeństwie, innowacyjności gospodarczej i badaniach albo będziemy w niedługim czasie ściągać bezrobotnych z krajów afrykańskich i azjatyckich. Stłumiony rozwój w tych obszarach doprowadzi nas do zapaści demograficznej i cofaniu się w rozwoju nie tylko intelektualnym, ale i materialnym.

Pod koniec maja byłem na ciekawym spotkaniu z prof. Szewachem Weissem w Muzeum Żydów Mazowieckich. Spotkanie to trwało ponad godzinę. W pewnym momencie jeden z uczestników tego spotkania stwierdził, że ponad 25% noblistów to właśnie Żydzi i zadał od razu pytanie dlaczego tak się dzieje. Pan Szewach zamyślił się na chwilkę i opisał nam proces wczesnego kształcenia izraelskich dzieci. Najważniejszym elementem tej układanki jest rozpoczęcie w bardzo wczesnym okresie życia każdego Izraelczyka edukacji. Każde dziecko w wieku dwóch lat zaczyna już czytać, rodzice starają się zaszczepić w tak małych dzieciaczkach chęć do nauki. Ten pęd do nauki wywodzi się tak naprawdę z historii ludu izraelskiego, jego trudnej i często gorzkiej historii. Na przestrzeni wieków każdy Izraelita musiał szybko przystosowywać się do zmiennych warunków życiowych aby przeżyć. Silna więź z rodziną, bardzo szybki i wczesny okres edukacji nadal dają gwarancję wysokich osiągnięć w różnego rodzaju dziedzinach naukowych.

Planowane wydatki na szeroko pojętą naukę w 2013 roku wyniosą tylko 0,4 PKB (łącznie z dofinasowaniem z Unii Europejskiej), co stawia Polskę na ostatnich miejscach wśród krajów unijnych. Przy takim tempie rozwoju i dofinansowania nauki dopiero w 2023 przekroczymy limit 1% PKB. To chyba tylko nieznacznie mniej niż środki wydawane na zegarkowe prezenty.

Co zatem zrobić? W przypadku Płocka najprościej pomyśleć i zamiast kolejnych igrzysk w postaci budżetu obywatelskiego czy śniadań tudzież podwieczorków w galeriach handlowych, zaprosić do rozmów przede wszystkim dyrektorów szkól i nauczycieli i postawić na jakość, a nie na ilość i słupki wyborcze. Musimy zadbać o nasze dzieci a najlepiej poprzez dobrze przygotowaną edukację. Nie wolno marginalizować oświaty, o czym wiedzieli nasi myśliciele już przed wiekami.

Jak zwykle na miękko