Kilka dni
temu w moje ręce wpadła książka dr Billa Warnera "Szariat dla nie
muzułmanów". Nie wiem czemu, ale przeczytałem ją. Przymierzałem się jakiś
czas temu, aby zaprzyjaźnić z historią chrześcijaństwa, która stoi w bibliotece
u rodziców, lecz ograniczenie czasu i brak skupienia oddalał moją chęć do tego
typu pozycji.
Słaba znajomość innych religii nie powodowała u mnie problemów z ich poszanowaniem. Wychowanie katolickie oraz mądrość rodziców wryła w moją mózgownice, że szacunek do drugiego człowieka i jego poglądów jest bardzo ważny. Po kilku stronach szariatu wiedziałem że religia muzułmańska to jest nauka, która będzie skutecznie wypierała ułomną wiarę chrześcijańską z Europy. Krew będzie się lała tak jak podczas wypraw krzyżowych i nie zatrzymamy już tego.
Słaba znajomość innych religii nie powodowała u mnie problemów z ich poszanowaniem. Wychowanie katolickie oraz mądrość rodziców wryła w moją mózgownice, że szacunek do drugiego człowieka i jego poglądów jest bardzo ważny. Po kilku stronach szariatu wiedziałem że religia muzułmańska to jest nauka, która będzie skutecznie wypierała ułomną wiarę chrześcijańską z Europy. Krew będzie się lała tak jak podczas wypraw krzyżowych i nie zatrzymamy już tego.
Przykre
to słowa ale interpretacja angielskiego
uczonego nie pozostawia wątpliwości, że islam to religia walki i męczeństwa w
imię Boga. W opisie naprawdę nie znalazłem elementów pokoju, szacunku do
człowieka myślącego inaczej niż muzułmanin, szacunku do kobiety jako człowieka.
Zdaniem dr Warnera islam to nie tylko wiara, ale to również system i myśl
polityczna zawierająca prawa dla zwykłych europejczyków naprawdę niezrozumiałe
i nieznane. W takich chwilach można zastanowić się czy na pewno Bóg jest jeden.
Może jest ich dwóch, skoro jeden mówi o miłości do bliźniego, a drugi o
mieczu, który ma ścinać głowy tylko za to, że ktoś nie wyznaje jedynej słusznej
wiary. Nie może to być ten sam, chyba że
ma rozdwojenie jaźni, ale ten mój jest sprawiedliwy, nieomylny wręcz idealny.
Wolę tego mojego Boga.
Zdaje
sobie sprawę, ze wychowany zostałem w wierze chrześcijańskiej i tak samo mam
wyprany mózg jak islamista. Jednak patrząc na rozwój europy chrześcijańskiej
oraz islamu przez ostatnie 2000 lat widać różnicę. My mamy to co mamy, a oni
mają ciągle lepianki i korzystają z dóbr wyprodukowanych miedzy innymi przez
znienawidzoną Amerykę i resztę chrześcijańskiego świata.
Ataki
terrorystyczne budzą w nas niepokój, obawy, ale również nienawiść do drugiego
człowieka. Widać to w odpowiedziach jakie gminy udzielały wojewodom w przypadku
pytań o wolne lokale dla nadchodzących do nas uchodźców. Wynika z nich, że nie
chcemy obcych na naszej ziemi. Nie chcemy samobójców zabójców, którzy zagrażają
nam i naszym rodzinom. Pomijając czasy krucjat chrześcijańskich, nie spotkałem
się z europejczykiem, który wyjeżdżając do kraju islamskiego w imieniu własnej
religii obwiązuje się materiałem wybuchowym
i wysadza siebie i innych.
Trudne decyzje
przed państwem polskim i nami samymi. Nasza wiara nakazuje nam miłosierdzie,
ale nasz rozum się broni. Jak rozwiązać problem napływającego islamu? Zamknąć
granicę budując coś na wzór chińskiego muru? Wysiedlić wszystkich na pustynie?
Z pewnością trzeba zatrzymać uchodźców, ale już jest i tak ich wystarczająco
dużo, żeby w myśl religii zabijać niewiernych. Nie wierzę, że ich Bóg cieszy się ze
śmierci innych ludzi. W moim małym mózgu po prostu nie mieści się to. To nie
może być Bóg.
Tym razem nie tak na miękko.