Jeszcze ciepła. Delikatnie
lukrowana z lekką nutą zapachu wanilii. Kupuje ją czasem na skrzyżowaniu ulic
Bielskiej i Królewieckiej, w niedużym sklepiku kiedy wiozę córkę do szkoły.
Staram się kupować ją tylko czasami, gdyż po mimo, że moje ciało jej pragnie,
to mój anioł stróż szepce „nie grzesz człowieku, jak ty wyglądasz”.
Tak to ta słynna drożdżówka. Niestety
dzieci i młodzież nie mogły jej przez miesiąc kupić w szkolnych sklepikach.
Mogły ewentualnie zakupić w sklepie obok szkoły i ukradkiem przemycać na drugie
śniadanie. Całe szczęście że nasza pani minister z sukcesem wywalczyła
możliwość zakupienia i zjedzenia czegoś przyjemnego dla ciała i ducha w szkole
przez dzieci.
To wielki sukces,
wspaniałe osiągnięcie polskiej edukacji. Nie wiem czy nie ważniejsze od reformy
gimnazjalnej. Dzieci głodne i pozbawione cukru mają obniżone zdolności pochłaniania
wiedzy na lekcjach, ale teraz to się wszystko zmieni. Dziękuje za to, że
obecnie moja córka, a w przyszłości mój syn będą mogli tak jak ja delektować
się tym bardzo smacznym łakociem.
Nie wiem tylko, czy z wiekiem
widzę i rozumiem coraz więcej, czy jednak coraz więcej głupoty jest wokół mnie.
Twardy na miękko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz