poniedziałek, 31 grudnia 2012

STARE SPRAWY W NOWYM ROKU


Mijający rok 2012 jest w moim odczuciu rokiem niezłym a dla mnie udanym. Przede wszystkim dlatego, że nie było szumnie zapowiadanego przez wielu - końca świata, a to już ogromny sukces. Przekaziory donosiły o panice w różnych częściach świata. Smutne jest tylko to, że tak wiele osób nabrało się na te głupotki i zainwestowało sporo pieniędzy, a to w schrony a to w żywność, a to wreszcie poddało się negatywnym emocjom, których później nie możemy jakoś się pozbyć z naszych głów. Jak będzie koniec świata to i tak wszyscy pójdziemy tam, gdzie kto zasłużył, jeśli nie od razu to po jakimś czasie. Rodzinnie rok taki średni z powodów śmierci mojego ojca i choroby kilku dla mnie ważnych osób. Nic na to nie poradzimy, czas nie stoi w miejscu tylko płynie do przodu i przynosi jakieś nowe wydarzenia, nie zawsze sympatyczne.

Analitycy przepowiadają, że czeka nas stagnacja. Jesteśmy karmieni ciągle pesymistycznymi opowieściami o nadchodzącym kryzysie, spekulanci codziennie zarabiają kaskę i tak w kółko Macieju. Wolałbym aby analitycy i politycy wypowiadali się ostrożniej o nadchodzących kryzysach, tak aby ludziom dawać chociaż trochę nadziei. Im większy optymizm tym szybciej kryzysy miną. Kryzysy są ważniejsze dla mediów i polityków niż głodujące dzieci w Afryce czy zamieszki w Syrii.

W bieżącym roku powstawały nowe drogi, lotniska, wiele mniejszych i większych inwestycji z wykorzystaniem środków polskich i unijnych. Troszkę gorzej wyglądają budżety poszczególnych gmin, powiatów i województw, ale trzeba zakasać rękawy i walczyć dalej z problemami. Sukcesem było co by nie mówić EURO 2012 i oczywiście zmiana szefa w Polskim Związku Piłki Nożnej. Gorzej jest na rynku pracy, w szczególności rynku pracy ludzi młodych oraz w służbie zdrowia. Właściwie to lekarze czują się bardzo dobrze, nieźle zarabiają, zarówno w państwowej służbie zdrowia oraz na prywatnej praktyce, gorzej z pacjentami i dyrektorami szpitali. Przykro jest to, że świetne humory dopisują ministrowi zdrowia oraz pani prezes mazowieckiego NFZ. Przy tym chciałbym zatrzymać się chwilkę.

Zgodnie z obowiązującą Konstytucją każdy Polak ma bezpłatny dostęp do państwowej służby zdrowia, może zatem korzystać z lekarzy pierwszego kontaktu, zwanych czasem pierwszego uderzenia, przychodni, szpitali ... oraz szpitali specjalistycznych. W Polsce podobno pieniądze wypłacane przez NFZ-ty płyną za pacjentem, ale jakoś w przypadku województwa mazowieckiego płyną pod prąd, bo wszystkie nie dopływają. Może płyną tak wolno, jak długo czeka się w kolejce do mazowieckich lekarzy. W budżetach szpitali na Mazowszu brakuje 800 milionów złotych na 2013 rok. Mamy 16 województw i 16 Narodowych Funduszy Zdrowia. Zgodnie z przepisami, każdy z nas może leczyć się gdzie chce, musi tylko jeszcze do końca roku przedstawić dokument potwierdzający odprowadzanie składek zdrowotnych, od 2013 roku podobno nie będzie to już potrzebne bo NFZ będzie wiedział dokładnie kto płaci a kto nie, to bardzo ciekawe. Ogółem na Mazowszu mieszka ponad 5 milionów Polaków, średnia wojewódzka wynosi niecałe 3 miliony. Skoro duża część Polaków leczy się na też Mazowszu, z uwagi na znajdujące się w stolicy specjalistyczne szpitale, to dlaczego NFZ szacuje budżety mazowieckich szpitali nie biorąc pod uwagę kosztów ponoszonych przez te jednostki. Logicznym jest zatem, że jeżeli na Mazowszu leczy się więcej chorych niż w innych województwach, z uwagi na to potrzeby finansowe tych szpitali są znacznie większe niż w pozostałych województwach. To proste jak konstrukcja cepa, ale dla urzędników w NFZ jest to nie do ogarnięcia.

Drugim problemem powodującym deficytowe plany finansowe w tym roku oraz w przyszłym, w szczególności szpitali psychiatrycznych, są niezmienne od lat kilku dobrych lat ceny poszczególnych badań, czy jak to tam się nazywa punktów. Jak ma nie być deficytu w służbie zdrowia skoro koszty szpitali ciągle rosną a świadczenia opłacane są przez NFZ na stawkach takich jakie były kilka lat temu. Przecież to chore, wręcz nienormalne i nigdy się nie zbilansuje. Nawet podnoszenie składki zdrowotnej w tym przypadku nic nie zmieni bo przecież wycena przez Narodowy Fundusz Zdrowia świadczeń cięgle będzie zbyt niska do faktycznych kosztów jakie trzeba pokryć. Chyba, że co roku będziemy podnosić składkę, tylko co się stanie jak dojdziemy do 100% naszego wynagrodzenia. Uważam, że sprawami służby zdrowia powinni zajmować się menadżerowie znający się na zarządzaniu firmą, a nie lekarze.

Politycy powinni naprawdę się zastanowić nad problemami naszego kraju, zarówno ci prawicowi nawołujący do wewnętrznej rozróby i zmian w ławach rządowych jak i ci będący u steru. Nie oszukujmy się na wzajem, że damy radę, bo aby dać radę trzeba coś robić a ja tu nie widzę działań tylko walkę o słupki. Jeśli jeden z drugim nie ma pomysłu co zrobić z bezrobociem, służbą zdrowia i finansami państwa powinien podać się sam do dymisji. Chyba, że chodzi tylko o wynagrodzenie, ale to i tak prędzej czy później będzie musiał zrezygnować.

Z gadania dzieci nie będzie jak mawia mój znajomy sołtys, myślę, że nie tylko dzieci. Zdaniem Philipa Zimbardo znanego w Polsce jako autor książki „Efekt Lucyfera”, który ożenił się z polską lekarką nomen omen Maślak Krysią więc coś o nas wie i oto jego osąd: Polacy za bardzo marudzą i użalają się nad sobą, a za mało są dumni z własnych osiągnięć i ich pięknego kraju. Zatem od 1 stycznia 2013 roku od rana z uśmiechem na twarzy i z optymizmem w sercach cieszmy się, że jesteśmy Polakami, że mieszkamy w Polsce i zwracajmy uwagę na drugiego człowieka. I co najważniejsze znajdujmy czas dla naszych najbliższych.

Ja ten nadchodzący rok biorę za bary oczywiście jak to Twardy na miękko.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz